środa, 26 listopada 2014

Rozdział 32

Rozdział 32

-Gotowa? - zapytał Liam i uścisnął moją rękę.
-Jak nigdy w życiu. - wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
Po sekundzie kolejka górska ruszyła, a moje serce biło jak szalone.
Powodem mogła być pędząca kolejna, lecz naprawdę pobudzała je bliskość czekoladowookiego chłopaka.
Wagoniki szybko sunęły po torach, a my śmialiśmy się radośnie. Siedziałam z Paynem w pierwszym wagonie, a za nami rozsiedli się pozostali oprócz Eleanor, Kai'a, Johna i Danielle. Kolejka mknęła po torach, robiąc pętle, to zwalniając, to przyspieszając. Wagoniki zatrzymały się, a ja spojrzałam zauważyłam zielonego Harry'ego. 
-Dobrze się czujesz? - zapytał Louis siedzący obok.
Chłopak skinął głową i szybko wyskoczył na ziemię. Nie czekaliśmy na specjalne zaproszenie i poszliśmy w ślady Stylesa.
Podeszliśmy do stoiska z popcornem, gdy nagle zgasły i wszędzie wokół zapanowało poruszenie. Ludzie wyjmowali telefony i oświecali swoje otoczenie. Nikt nie wiedział, co się dzieje.
Nagle na głównym placu rozbłysły lampy, ukazując rudowłosą postać w masce. Dziewczyna miała czarny opinający top i czarne dresy. Po chwili dołączył do niej ubrany podobnie chłopak z zasłoniętą twarzą i rozbrzmiała muzyka. Popatrzyli na siebie, wzruszyli ramionami i padli na kolana. Wokół nich zgromadzili się ludzie w czarnych kombinezonach i maskach.
Podświadomie zaczęłam przeciskać się przez tłum, by podejść bliżej tancerzy. Pojedyncze osoby mamrotały coś pod nosem, ale nie zwracali na mnie zbytnio uwagi. Gdy przedarłam się do pierwszego rzędu, Czarni byli zbici w wielką kopułę dookoła dziewczyny i chłopaka. Po sekundzie rozległ się trzask w głośnikach i żywa figura z ludzi rozbiła się.
-OUR NAME IS LAVINA! - wypowiedział mechaniczny głos, a ekipa zaczęła tańczyć.
Byli zgrani i ruszali się z niezwykłą synchronizacją i gibkością.
Gdy dwóch chłopaków robiło salto, reszta opadała na kolana. Kiedy wykonywali piruety i skłonili się, ponownie zgasły lampy. Ludzie klaskali i śmiali się radośnie. Stałam na środku placu jak zahipnotyzowana. Gdy powrócił prąd do całego wesołego miasteczka, a karuzele ruszyły, Laviny już nie było. Zniknęli.
-Wow - usłyszałam kilka metrów za sobą Nialla. Odwróciłam się spostrzegłam całą grupę.
-To gdzie teraz? Możemy... - zaczął Harry, który wyglądał dużo lepiej niż po przejeździe kolejką.
-Czy to One Direction?! Ej ludzie to One Direction! - nagle wielki tłum odgrodził mnie od chłopaków.

~Oczami Zayna~
Szczęśliwi fani otoczyli nas ze wszystkich stron, odgradzając od Luny. Próbowałem dojrzeć siostrę wśród tłumu, lecz nigdzie nie było jej widać.
Fani coraz bardziej napierali na nas, a my nie widzieliśmy szans na ucieczkę.
-Gdzie jest Luna? - usłyszałem Alexa, który rozglądał się nerwowo.
-Spróbuj ją znaleźć, okey? - zwróciłem się do chłopaka - Ja nie dam rady...
Po chwili z naszego ściśniętego kręgu liczącego 13 osób wydostali się Michael i Alex. Przedarli się przez piszący tłum i ruszyli w poszukiwaniu Rudej. Patrzyłem za nimi chwilę, po czym odwróciłem się do pozostałych.
-John, jak się stąd zmyć?
-Wy w piątkę idziecie za mną a reszta rozprasza się i robi zamieszanie. Spotkamy się za 15 minut na Inspiration Point. Później znajdziemy Lunę, Mike'a i Alexa. Wszyscy zrozumieli?
Wszyscy skinęli głowami i nagle zaczęli piszczeć, krzyczeć i biegać w kółko, a my w szóstkę zaczęliśmy się powoli wycofywać. Dostrzegłem tylko jak jakiś facet przyciągnął do siebie Vivien, a Louis już rzucił się na ratunek koleżance.
Czyli nici z naszej ucieczki.
Podbiegłem do niego w chwili, gdy uderzał chłopaka w twarz. Chwyciłem go za ramiona i odciągnąłem do tyłu. Lou wyrywał się chwilę, po czym przeniósł rozkojarzone spojrzenie na Viv, która siedziała na ziemi i obejmowała się za brzuch. Była blada i na jej twarzy widniał grymas bólu. Tomlinson odsunął się ode mnie i uklęknął obok dziewczyny.
-Wszystko w porządku? - dziewczyna skrzywiła się i pokręciła głową.
-Ktoś próbował mnie dźgnąć nożem... - odsunęła ręce i zobaczyliśmy ślady krwi na jej rozciętej koszulce - ledwo mnie drasnął.
Rozejrzałem się wokół i spostrzegłem uśmiechającą się pod nosem Danielle. Czy to możliwe, że to była ona?
-Mogę zobaczyć? - usłyszałem Liama. Odwróciłem się do krwawiącej blondynki i zapomniałem o fanach, o moich podejrzenia i o wszystkim oprócz Vivien. Payne uniósł lekko koszulkę, a dziewczyna syknęła. Rana była podłużna i sączyła się z niej krew, ale wyglądała na płytką. 
Nagle spostrzegłem, że znikąd pojawili się Alex i Michael, kręcąc głowami z zawiedzionymi minami. Gdy zobaczyli ranną Vivien, otworzyli szeroko oczy i zatrzymali się w półkroku.
-Co się stało? - wykrztusił Mike.
-Ktoś próbował ją dźgnąć. - wykrztusił Louis, trzymający głowę blondynki na kolanach.
-Gdzie Luna? - zapytałem i zacząłem się rozglądać z nadzieją, że zobaczę ją chowającą się za chłopakami.
-Zniknęła. - podeszła do mnie Alison i przytuliła się do mnie.
-Spokojnie. Ona wszędzie się gubi, ale zawsze wraca. - wymamrotała w moją klatkę piersiową. Była tak samo zdenerwowana jak ja. - Trzeba ją zawieść do lekarza.
Nagle spostrzegłem, że na placu zostaliśmy tylko my, a wszyscy inni gdzieś pobiegli.
-Nie będą potrzebne szwy. Trzeba szybko wrócić do willi i tam się nią zajmę. - Alex pochylał się nad dziewczyną i odwrócił się do nas. - Medycyna, co nie?
-Wszyscy są oprócz Luny? - zapytał John.
-Nie ma Danielle...
-Gdzie ona znowu poszła? - chłopak był zirytowany - Nieważne. Trzeba zabrać Vivien do domu. Michael i Kai zostają tutaj, a reszta wraca do domu. Nie chcemy kolejnych ataków fanów. - popatrzył na mnie i Liama, gdy mieliśmy się sprzeciwiać. Skinęliśmy ponuro głowami.

Kilka godzin później siedziałem na kanapie i czekałem na powrót chłopaków i dziewczyn. Obok mnie leżała Alison i opierała głowę na moich kolanach. Na drugiej sofie bliżej kominka był Liam i tępo wpatrywał się w ścianę. Po chwili trzasnęły drzwi, a Payne zerwał się z miejsca. Do salonu weszła rozzłoszczona Danielle. Popatrzyła na nas, wymamrotała coś pod nosem i ruszyła korytarzem w stronę pokoi. Daddy opadł na kanapę i powrócił do poprzedniego zajęcia.
Wyjąłem telefon i napisałem Michaelowi sms o tym, że Danielle wróciła.
Alison wróciła do naszego pokoju, a my z Liamem nadal siedzieliśmy w salonie i czekaliśmy.
-Nie zrań jej. - wyszeptałem.
-Nie mam takiego zamiaru. Wiele dla mnie znaczy. Chyba ją ko...
Drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem i do środka weszli Kai i Michael z nieprzytomną Luną na rękach. Zerwaliśmy się z miejsc i pospiesznie położyliśmy dziewczynę na sofie.
-Co się stało?
-Ktoś podał jej pigułkę gwałtu, a jak ją znaleźliśmy, była na granicy wyczerpania. Możliwe, że się biła.
-Jaką pigułkę? Kiedy? - poczułem jak gniew ogarnia moje ciało. Chciałem znaleźć tamtego gościa i go zatłuc.
-Po naszym rozdzieleniu. Jakiś jej znajomy postawił jej colę, gdy czekała na nas. Tyle nam powiedziała, a potem odpadła. -
powiedział Michael. - Jutro raczej nic nie będzie pamiętać. - spojrzał na nas - Wyglądacie koszmarnie. Przeniesiemy Rudą do jej pokoju i wszyscy pozostali idą spać.
Gdy zamknęliśmy drzwi od pokoju mojej siostry, Kai zapytał o stan Vivien. Rana była powierzchowna i szybko Alex ją opatrzył. 
-Jedynie nie będzie mogła wchodzić do oceanu przez kilka dni. - Hindus skinął głową i życzył nam dobrej resztki nocy, po czym ruszył do swojego pokoju.
Padłem na łóżko obok Alison, popatrzyłem na zegarek, który wskazywał 3:19 i wtuliłem się w swoją dziewczynę.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo...
Pozdrawiam 
Luna :D