wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 33

Rozdział 33

Otworzyłam oczy, lecz zaraz je zamknęłam. Światło raziło, a głowa pulsowała niemiłosiernie. Przesunęłam się na łóżku i poczułam, że coś ociera się o moje nagie stopy. Gwałtownie podniosłam się do postawy siedzącej, ale zakręciło mi się w głowie i ponownie opadłam na poduszki. Odczekałam chwilę, po czym spróbowałam znowu.
Usłyszałam miauknięcie i zobaczyłam Grey, która wychylała łepek spod kołdry.
-A co ty tu robisz? Miałaś być w Londynie z Bradem. - pogłaskałam kotkę, która zamruczała i zaczęła delikatnie przygryzać moje palce.
Po chwili delikatnie wysunęłam się z łóżka i wstałam. Świat zawirował, a ja poczułam, jak żołądek robi fikołki. Szybko pognałam do łazienki i pochyliłam się nad sedesem, by zwrócić całą jego zawartość.
Opierałam się o chłodne kafelki, a Grey parzyła na mnie błagalnie. Wstałam i znów poczułam skurcze żołądka. W miarę szybko poszłam do drzwi prowadzących na korytarz. Otworzyłam je i gdy zwierzę znalazło się za progiem, zamknęłam ponownie.
Wróciłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Byłam we wczorajszych ubraniach i miałam rozmazany tusz pod oczami. Moja twarz była blada i cała prezentowałam się jak siedem nieszczęść.
Próbowałam przypomnieć sobie wydarzenia poprzedniej nocy, lecz wspomnienia urywały się wraz z wejściem do klubu. Szłam za kimś. Czyjaś ręka spoczywała na moim ramieniu. Wytężyłam umysł, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć niczego oprócz dziwnego różowego napoju. Znów wstrząsnęły mną torsje, chociaż żołądek był pusty.
Postanowiłam się wykąpać. Mała wanna stała w rogu pomieszczenia. Napuściłam gorącej wody i nalałam odrobinę ulubionego płynu do kąpieli. Wróciłam do sypialni i wyjęłam czyste ubrania.
Gdy wycierałam się ręcznikiem, dokładnie oglądałam swoje ciało. Miejscami było czerwone od słońca. Na ramieniu miałam siniaka. Pewnie ktoś ścisnął moją rękę. Przejechałam dłonią po małej bliźnie po operacji, która była niemal niewidoczna. Na brzuchu wykwitła duża brązowa plama. Ktoś mnie uderzył. Jak ojciec. Zrobiło mi się niedobrze. Poczułam się jakbym cofnęła się w czasie i znów stała w małej łazience w piwnicy domu rodziców.
Przełknęłam ślinę i pokręciłam, by rozproszyć nieprzyjemne myśli. Gdy obejrzałam się cała, okazało się, że mam siniaki na wewnętrznych stronach ud. Wtedy nie zdołałam powstrzymać wymiotów.
-Luna? Jesteś tam? - usłyszałam Liama zza drzwi. Opierałam się o łóżko i przyglądałam swoim dłoniom. Głowa bolała mnie bardziej niż kiedykolwiek.
-Tak - wychrypiałam i sama przestraszyłam się swojego głosu.
-Mogę wejść? - przytaknęłam cicho. - Mam śniadanie. Wpuścisz mnie?
-Tak.
Wszedł do środka. Położył tackę z jedzeniem na komodzie, po czym rozejrzał się dookoła. Gdy mnie dostrzegł, popatrzył na rurki, które zakrywały siniaki na udach, i na bluzkę 3/4, która maskowała plamy na brzuchu i ramionach.
-Nie jest ci ciepło? - pokręciłam głową - Jesteś głodna?
-Nie. - wychrypiałam.
-Boli cię brzuch? - otworzyłam szeroko oczy i popatrzyłam na niego zdziwiona. - Piecze cię skóra? Wczoraj nieźle się spaliłaś.
-A to. Nie boli. - mruknęłam.
-Mogę obejrzeć?
-Nie! - wyrwałam się gwałtownie. Skuliłam się w sobie. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie dotykał w tamtej chwili. Liam spojrzał na mnie zaniepokojonym wzrokiem.
-Co się wczoraj wydarzyło?
-Nie pamiętam. Ostatnie, co sobie przypominam to czyjaś ręka na moim ramieniu i później pustka. - popatrzyłam na niego błagalnie, mając nadzieję, że on coś wie.
-Ponoć się biłaś i ktoś wsypał ci coś do napoju. Podejrzewamy, że pigułkę gwałtu.
-Ale nic się nie... - głos mi się łamał, a serce biło, jakby miało mi wyskoczyć z piersi.
-Nie. Nie wiemy co się stało, ale prawdopodobnie TO się nie wydarzyło. - wzdrygnął się. - Nic się nie stało. - zaczęłam się trząść.
Chłopak usiadł obok mnie, a ja wtuliłam się w niego. Pomimo, że nie chciałam, by ktoś mnie dotykał, potrzebowałam ciepła, a Payne mi go zaoferował.
Siedzieliśmy w ciszy i wpatrywaliśmy się w ścianę. Nagle zaburczało mi w brzuchu.
-Śniadanie! Pewnie już wystygło! - zerwał się z podłogi, wypuszczając mnie z objęć.
Może być. - uśmiechnęłam się do niego. Odstraszył moje demony. - Zjesz ze mną?

~Oczami Harry'ego~


-Kiedy mamy to spotkanie z gościem, który znalazł telefon Luny? - zapytałem.

-Cholera. - Zayn wyjął swoją komórkę i wyszedł z salonu.
-Jak tam Vivien? - zagadałem do Alison, która siedziała naprzeciwko.
-Czuję się lepiej. - Viv pojawiła się w progu, oparta o Louisa. Tommo nie opuszczał jej ani na krok od wczorajszego wieczoru. - Co z Luną? Znaleźliście ją?
-Tak. Liam do niej poszedł. Jeszcze nie wrócił. - Alison zmarszczyła brwi. - Pójdę do niej i sprawdzę, co oni robią tak długo.
-To przecież oczywiste. -wzruszyłem ramionami. - Ciągnie ich do siebie. Nie zdziwię się, jeśli po tym wyjeździe będą razem. Ale nie chciałbym być w skórze Liama, gdy powie Paulowi.
Dziewczyny posłały mi zdziwione spojrzenia, a ja tylko pokręciłem głową. Nie musiały wiedzieć, jak bardzo naciskał na nas manager.
-Idziemy zwiedzać miasto, a o 5 popołudniu mamy odebrać telefon Luny. - wrócił Zayn i przerwał krępującą ciszę. - Luna już zeszła?
-Miałam właśnie do niej pójść. - Alison spojrzała na Zayna z światełkiem w oczach. Miałem nadzieję, że też kiedyś kogoś takiego poznam. Dziewczynę, która pokocha mnie, a nie członka słynnego boysbandu.
Do pomieszczenia wbiegli Kai, John i Niall, śmiejąc się radośnie. Pomimo,że wyjazd nie rozpoczął się najlepiej, dostrzegł szansę na najlepsze wakacje w życiu.
Za nimi weszli pozostali. Rozsiedli się na kanapach, a ja przyjrzałem się podejrzliwie Danielle.
-Gdzie Liam? - zapytała słodkim głosem.
-Z Luną. - obserwowałem, jak jej rysy wykrzywia grymas wściekłości. Po sekundzie jej twarz wróciła do obojętnego wyrazu. Spojrzałem na pozostałych, lecz nikt nie zwracał na nią uwagi. Ta dziewczyna była dziwna. I przerażająca.
-Idę do kuchni. Jestem głodny. - Niall wstał z miejsca obok i popatrzył na resztę. - Ktoś coś chce?
-Idę z tobą. - usłyszeliśmy zachrypnięty głoś Rudej, która weszła do salonu, opierając się o Payne'a.
-Dobrze się czujesz? - Malik patrzył na nią z zatroskaniem. Zanim pojawiła się Luna, nie widziałem go czymś tak bardzo przejętym. Zayn był dobrym bratem.
-Lepiej niż rano, ale potrzebuję soku pomarańczowego i tabletek przeciwbólowych. - uśmiechnęła się słabo. Była blada i miałem wrażenie, jakby tylko Liam powstrzymywał ją od upadku.
Alex wskazał jej ręką fotel, na którym siedział i ruszył do kuchni po sok i paracetamol.
-Pamiętasz coś z wczoraj? - zapytała niepewnie Alison. Zauważyłem kątem oka, że Danielle się spięła.
-Mało co. Ale nic mi się nie stało. Chyba. - dodała ciszej.
-Co Cię boli? - zapytał Alex, która właśnie przed nią ukucnął i podał jej szklankę i tabletki.
-Głowa i brzuch. Trochę nogi.
-Gdzie dokładnie? Masz skurcze? - zapytał profesjonalnym tonem. Nadaje się skurczybyk na lekarza. I będzie cholernie dobry.
-Nic mi nie jest. Po prostu coś mi zaszkodziło. - westchnęła - A co się właściwie działo? - jej ciało było spięte i oddychała nierówno.
-Gdy fani nas otoczyli, ktoś zaatakował mnie nożem. - wymamrotała blondynka i spojrzała na Lunę - Ale nic poważnego się nie stało. Po prostu mam niewielkie rozcięcie na brzuchu.
-Ale kto..?
-Nie wiemy. - odpowiedziałem - Poza tym byliśmy rozkojarzeni,bo...
-Bo każdy był zajęty rozglądaniem się za tobą. - wysyczała jadowicie Danielle. Posłała jej nienawistne spojrzenie, jakby Rudy zamordowała jej matkę.
Niemal słyszałem trybiki w głowie Luny. Nagle jej oczy zrobiły się smutne, a ona skuliła się w sobie.
-To nie twoja wina. - powiedziałem do niej, a ona spojrzała na mnie z roztargnieniem i zdziwieniem. Znałem się na ludziach. Lepiej, niż każdy mógłby przypuszczać.
Przez chwilę trwała cisza, którą przerwało głośnie wymaszerowanie Dan z pokoju. Można było zauważyć ulgę na większości twarzach.
-Opowiadając dalej, chłopcy cię szukali. W międzyczasie zniknęła Dan, a my wróciliśmy do domu z Viv. Około 2 wróciła Danielle, a o 3 przynieśli cię Kai i Michael. - zakończył Liam bez tchu - Nic więcej nie wiemy.
-Okey. - Ruda uśmiechnęła się nieśmiało. Podziwiałem tą dziewczynę. Pomimo, że los ciągle rzucał jej kłody pod nogi, ona się nie poddawała i była radosna. - Co robimy dzisiaj?
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Długo nie było rozdziału. Do tego ten jest nudny i do niczego. W następnych pojawi się więcej akcji. Dziękuję za obecność tym, którzy zostali :*
Szczęśliwego Nowego Roku! Spełnienia Marzeń! I wytrwania w postanowieniach :D
Pozdrawiam
Luna :D

środa, 26 listopada 2014

Rozdział 32

Rozdział 32

-Gotowa? - zapytał Liam i uścisnął moją rękę.
-Jak nigdy w życiu. - wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
Po sekundzie kolejka górska ruszyła, a moje serce biło jak szalone.
Powodem mogła być pędząca kolejna, lecz naprawdę pobudzała je bliskość czekoladowookiego chłopaka.
Wagoniki szybko sunęły po torach, a my śmialiśmy się radośnie. Siedziałam z Paynem w pierwszym wagonie, a za nami rozsiedli się pozostali oprócz Eleanor, Kai'a, Johna i Danielle. Kolejka mknęła po torach, robiąc pętle, to zwalniając, to przyspieszając. Wagoniki zatrzymały się, a ja spojrzałam zauważyłam zielonego Harry'ego. 
-Dobrze się czujesz? - zapytał Louis siedzący obok.
Chłopak skinął głową i szybko wyskoczył na ziemię. Nie czekaliśmy na specjalne zaproszenie i poszliśmy w ślady Stylesa.
Podeszliśmy do stoiska z popcornem, gdy nagle zgasły i wszędzie wokół zapanowało poruszenie. Ludzie wyjmowali telefony i oświecali swoje otoczenie. Nikt nie wiedział, co się dzieje.
Nagle na głównym placu rozbłysły lampy, ukazując rudowłosą postać w masce. Dziewczyna miała czarny opinający top i czarne dresy. Po chwili dołączył do niej ubrany podobnie chłopak z zasłoniętą twarzą i rozbrzmiała muzyka. Popatrzyli na siebie, wzruszyli ramionami i padli na kolana. Wokół nich zgromadzili się ludzie w czarnych kombinezonach i maskach.
Podświadomie zaczęłam przeciskać się przez tłum, by podejść bliżej tancerzy. Pojedyncze osoby mamrotały coś pod nosem, ale nie zwracali na mnie zbytnio uwagi. Gdy przedarłam się do pierwszego rzędu, Czarni byli zbici w wielką kopułę dookoła dziewczyny i chłopaka. Po sekundzie rozległ się trzask w głośnikach i żywa figura z ludzi rozbiła się.
-OUR NAME IS LAVINA! - wypowiedział mechaniczny głos, a ekipa zaczęła tańczyć.
Byli zgrani i ruszali się z niezwykłą synchronizacją i gibkością.
Gdy dwóch chłopaków robiło salto, reszta opadała na kolana. Kiedy wykonywali piruety i skłonili się, ponownie zgasły lampy. Ludzie klaskali i śmiali się radośnie. Stałam na środku placu jak zahipnotyzowana. Gdy powrócił prąd do całego wesołego miasteczka, a karuzele ruszyły, Laviny już nie było. Zniknęli.
-Wow - usłyszałam kilka metrów za sobą Nialla. Odwróciłam się spostrzegłam całą grupę.
-To gdzie teraz? Możemy... - zaczął Harry, który wyglądał dużo lepiej niż po przejeździe kolejką.
-Czy to One Direction?! Ej ludzie to One Direction! - nagle wielki tłum odgrodził mnie od chłopaków.

~Oczami Zayna~
Szczęśliwi fani otoczyli nas ze wszystkich stron, odgradzając od Luny. Próbowałem dojrzeć siostrę wśród tłumu, lecz nigdzie nie było jej widać.
Fani coraz bardziej napierali na nas, a my nie widzieliśmy szans na ucieczkę.
-Gdzie jest Luna? - usłyszałem Alexa, który rozglądał się nerwowo.
-Spróbuj ją znaleźć, okey? - zwróciłem się do chłopaka - Ja nie dam rady...
Po chwili z naszego ściśniętego kręgu liczącego 13 osób wydostali się Michael i Alex. Przedarli się przez piszący tłum i ruszyli w poszukiwaniu Rudej. Patrzyłem za nimi chwilę, po czym odwróciłem się do pozostałych.
-John, jak się stąd zmyć?
-Wy w piątkę idziecie za mną a reszta rozprasza się i robi zamieszanie. Spotkamy się za 15 minut na Inspiration Point. Później znajdziemy Lunę, Mike'a i Alexa. Wszyscy zrozumieli?
Wszyscy skinęli głowami i nagle zaczęli piszczeć, krzyczeć i biegać w kółko, a my w szóstkę zaczęliśmy się powoli wycofywać. Dostrzegłem tylko jak jakiś facet przyciągnął do siebie Vivien, a Louis już rzucił się na ratunek koleżance.
Czyli nici z naszej ucieczki.
Podbiegłem do niego w chwili, gdy uderzał chłopaka w twarz. Chwyciłem go za ramiona i odciągnąłem do tyłu. Lou wyrywał się chwilę, po czym przeniósł rozkojarzone spojrzenie na Viv, która siedziała na ziemi i obejmowała się za brzuch. Była blada i na jej twarzy widniał grymas bólu. Tomlinson odsunął się ode mnie i uklęknął obok dziewczyny.
-Wszystko w porządku? - dziewczyna skrzywiła się i pokręciła głową.
-Ktoś próbował mnie dźgnąć nożem... - odsunęła ręce i zobaczyliśmy ślady krwi na jej rozciętej koszulce - ledwo mnie drasnął.
Rozejrzałem się wokół i spostrzegłem uśmiechającą się pod nosem Danielle. Czy to możliwe, że to była ona?
-Mogę zobaczyć? - usłyszałem Liama. Odwróciłem się do krwawiącej blondynki i zapomniałem o fanach, o moich podejrzenia i o wszystkim oprócz Vivien. Payne uniósł lekko koszulkę, a dziewczyna syknęła. Rana była podłużna i sączyła się z niej krew, ale wyglądała na płytką. 
Nagle spostrzegłem, że znikąd pojawili się Alex i Michael, kręcąc głowami z zawiedzionymi minami. Gdy zobaczyli ranną Vivien, otworzyli szeroko oczy i zatrzymali się w półkroku.
-Co się stało? - wykrztusił Mike.
-Ktoś próbował ją dźgnąć. - wykrztusił Louis, trzymający głowę blondynki na kolanach.
-Gdzie Luna? - zapytałem i zacząłem się rozglądać z nadzieją, że zobaczę ją chowającą się za chłopakami.
-Zniknęła. - podeszła do mnie Alison i przytuliła się do mnie.
-Spokojnie. Ona wszędzie się gubi, ale zawsze wraca. - wymamrotała w moją klatkę piersiową. Była tak samo zdenerwowana jak ja. - Trzeba ją zawieść do lekarza.
Nagle spostrzegłem, że na placu zostaliśmy tylko my, a wszyscy inni gdzieś pobiegli.
-Nie będą potrzebne szwy. Trzeba szybko wrócić do willi i tam się nią zajmę. - Alex pochylał się nad dziewczyną i odwrócił się do nas. - Medycyna, co nie?
-Wszyscy są oprócz Luny? - zapytał John.
-Nie ma Danielle...
-Gdzie ona znowu poszła? - chłopak był zirytowany - Nieważne. Trzeba zabrać Vivien do domu. Michael i Kai zostają tutaj, a reszta wraca do domu. Nie chcemy kolejnych ataków fanów. - popatrzył na mnie i Liama, gdy mieliśmy się sprzeciwiać. Skinęliśmy ponuro głowami.

Kilka godzin później siedziałem na kanapie i czekałem na powrót chłopaków i dziewczyn. Obok mnie leżała Alison i opierała głowę na moich kolanach. Na drugiej sofie bliżej kominka był Liam i tępo wpatrywał się w ścianę. Po chwili trzasnęły drzwi, a Payne zerwał się z miejsca. Do salonu weszła rozzłoszczona Danielle. Popatrzyła na nas, wymamrotała coś pod nosem i ruszyła korytarzem w stronę pokoi. Daddy opadł na kanapę i powrócił do poprzedniego zajęcia.
Wyjąłem telefon i napisałem Michaelowi sms o tym, że Danielle wróciła.
Alison wróciła do naszego pokoju, a my z Liamem nadal siedzieliśmy w salonie i czekaliśmy.
-Nie zrań jej. - wyszeptałem.
-Nie mam takiego zamiaru. Wiele dla mnie znaczy. Chyba ją ko...
Drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem i do środka weszli Kai i Michael z nieprzytomną Luną na rękach. Zerwaliśmy się z miejsc i pospiesznie położyliśmy dziewczynę na sofie.
-Co się stało?
-Ktoś podał jej pigułkę gwałtu, a jak ją znaleźliśmy, była na granicy wyczerpania. Możliwe, że się biła.
-Jaką pigułkę? Kiedy? - poczułem jak gniew ogarnia moje ciało. Chciałem znaleźć tamtego gościa i go zatłuc.
-Po naszym rozdzieleniu. Jakiś jej znajomy postawił jej colę, gdy czekała na nas. Tyle nam powiedziała, a potem odpadła. -
powiedział Michael. - Jutro raczej nic nie będzie pamiętać. - spojrzał na nas - Wyglądacie koszmarnie. Przeniesiemy Rudą do jej pokoju i wszyscy pozostali idą spać.
Gdy zamknęliśmy drzwi od pokoju mojej siostry, Kai zapytał o stan Vivien. Rana była powierzchowna i szybko Alex ją opatrzył. 
-Jedynie nie będzie mogła wchodzić do oceanu przez kilka dni. - Hindus skinął głową i życzył nam dobrej resztki nocy, po czym ruszył do swojego pokoju.
Padłem na łóżko obok Alison, popatrzyłem na zegarek, który wskazywał 3:19 i wtuliłem się w swoją dziewczynę.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo...
Pozdrawiam 
Luna :D

środa, 29 października 2014

Rozdział 31

Rozdział 31

~Oczami Liama~
Popatrzyłem na Louisa z cwanym uśmiechem, a on skinął mi głową.
-Ja nie wejdę do wody! Włosy mi się rozprostują! - krzyczał Harry.
-A ja jestem głodny... - marudził Niall.
-Jak wejdziecie do wody i załapiecie choć trochę surfing, to funduję wam wyjście do wesołego miasteczka wieczorem! - zawołała Luna, a ja obserwowałem, jak oczy chłopaków rozszerzyły się z podniecenia.
-A watę cukrową i jabłka w karmelu też stawiasz? - zapytał Niall przymilnie.
-Niech stracę! - dziewczyna roześmiała się radośnie.
Blondyn popędził do desek surfingowych położonych na piasku, krzycząc, byśmy się pospieszyli. Pokręciłem głową ze śmiechem i ruszyłem po jedną dla siebie.
Siedziałem na desce w wodzie, a obok mnie na swojej leżała Luna. Miała czerwoną skórę od słońca, ale twarz bladą.
-Dobrze się czujesz? - zapytałem, wyrywając ją z zamyślenia. Pokiwała głową i uśmiechnęła się do mnie. Po chwili dołączył do nas Louis.
-No więc, surfowaliście już kiedyś?
-Nie. - odparł Louis z głupim uśmieszkiem.
-To patrzcie na mnie i spróbujcie powtórzyć i się nie zabić. - powiedziała z cwanym uśmieszkiem. 
To się zdziwi - pomyślałem.
Czekaliśmy na falę. Wygłupialiśmy się z Lou i udawaliśmy, że nic nie umiemy. Luna cierpliwie tłumaczyła nam, co robimy źle i jak to naprawić. Urodzony instruktor.
Słońce było bezlitosne i mocno świeciło, grzejąc moją skórę. Ruda miała już czerwone plamy na plecach i brzuchu. Spiekła się i wieczorem miała to poczuć.
Nagle podpłynął do nas Harry i zrzucił Carmarę z deski, a ta w niezbyt miły sposób spadła do wody. Zaczęliśmy się śmiać, gdy wynurzyła się z wody z miną mordercy. Podpłynęła wolno do Loczka i wrzuciła go do wody. Styles zaczął piszczeć, ale woda zagłuszyła go. Dziewczyna podpłynęła do swojej deski i zaczęła się na nią wdrapywać, oferując nam niesamowity widok jej wypiętych pośladków. Spojrzałem na swoje szorty i lekko poczerwieniałem. Miałem mały problem dużych rozmiarów. Spojrzałem na Louisa. Wyglądał na zafascynowanego i nic poza tym. Cholera!
Położyłem się na brzuchu by nic nie było widać i wpatrywałem się w ocean, by odwrócić myśli.
-Liaś, zmęczyłeś się? Co tak leżysz? - zapytał Harry z głupim uśmieszkiem, gdy wdrapał się na deskę.
-A tak sobie. Opalam plecy. - rzuciłem na odczepne i wyszczerzyłem się do chłopaków.
-Płyniecie panienki? - zapytała Ruda i zaczęła płynąć za falą w popisowy sposób, unosząc pośladki. Wciągnąłem głośno powietrze.
-Nieźle cię wzięło... - mruknął Louis, a ja popatrzyłem na niego nierozumiejącym wzrokiem - Zadurzyłeś się w niej - prychnąłem - i jesteś na nią napalony.
-Wcale, że nie! - wykrzyknąłem i zrobiłem się cały czerwony. Aż tak to widać?
-Nie kłam, mamy oczy. - wzruszył ramionami Harry - A poza tym, co się dziwić? Jest naprawdę niezła i gdyby nie Zayn, zająłbym się nią.

Gdy wszyscy dotarli do plaży,
odnieśliśmy deski składziku.
-Teraz wszyscy pod prysznic i za 30 minut widzimy się w salonie. - powiedział Zayn i objął ramieniem Alison.
Każdy pobiegł do pokoju, a ja wolno szedłem za Luną i patrzyłem na jej spalone plecy.
-Nie pieką cię plecy?
-Troszkę. Nałożę na nie balsam i będzie okey. - odwróciła się do mnie. - A co? Chcesz posmarować mi plecy?
-Z chęcią. - odpowiedziałem cwaniacko. - Będę za 15 minut.

-Luna, jesteś tu? - zawołałem, gdy wszedłem do jej tymczasowego pokoju.
-Jestem w łazience!
Nie słyszałem prysznica, więc uznałem, że zaraz wyjdzie. Nie myliłem się. Po chwili wyłoniła się z łazienki w samym ręczniku.
Stałem i wgapiałem się bezmyślnie w dziewczynę, gdy ona szukała bielizny. Gdy wyjęła czarne koronkowe stringi i skąpy stanik, oczy prawie wyszły mi z orbit, a w szortach, które miałem na sobie, zrobiło się za ciasno.
-Zaraz wracam. - uśmiechnęła się słodko i zniknęła w łazience.
Rozglądałem się po pomieszczeniu i podszedłem do łóżeczka dla dziecka. Od zawsze chciałem mieć dzieci, lecz w późniejszym wieku, gdy nasza kariera zwolni. Miałbym dla nich więcej czasu.
Moje rozmyślenia przerwało pojawienie się Rudej. Stała przy łóżku w samej bieliźnie i przyglądała mi się.
Cholera. Wyglądała niesamowicie. Wykończy mnie. Pomyślałem i podszedłem do niej.
-Połóż się na brzuchu i podaj mi balsam.
Rozprowadzałem krem na jej plecach, delikatnie i w zmysłowy sposób. Czułem pod palcami, jak jej ciało rozluźnia się, by po chwili znowu spiąć mięśnie. Wtarłem kosmetyk, ale nie chciałem przestać jej dotykać.
-Odwróć się. - poprosiłem cicho, a ona szybko przeturlała się na plecy i spojrzała na mnie rozpalonym wzrokiem. Była podniecona.
Wycisnąłem z tubki odrobinę chłodnego mleczka, a ona zajęczała z przyjemności. Położyłem dłonie na jej lekko zarysowanych mięśniach brzucha. Ostrożnie przesunąłem ręce w dół, aż na skraj materiału. Wmasowałem balsam i znów przeniosłem się wyżej, tuż pod biustonoszem. Gdy skończyłem, zabrałem dłonie.
-Jeszcze pod szyją. - szepnęła.
Poruszałem palcami wzdłuż krawędzi miseczek stanika, a Luna wierciła się na łóżku.
-Spokojnie. - usiadłem na niej okrakiem.
-Luna?! - usłyszeliśmy Vivien, idącą korytarzem. - Masz pożyczyć... - weszła do pokoju i zamarła. - Przyjdę później. - wyjąkała i wybiegła z pomieszczenia. Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Przecież jestem ubrany. - spojrzałem na swoje czarne szorty i niebieski podkoszulek. Nie było powodu, by ukrywać moje podniecenie. Ona także patrzyła na mnie płonącym wzrokiem.
-Nie da się ukryć. - uśmiechnęła się szeroko. - Uciekaj już. Muszę się ubrać.

~Oczami Luny~

Cały czas myślałam o Liamie. Nigdy wcześniej nie byłam taka podniecona. Jakie on ma ręce...
Ubrałam zielone spodenki i białą bluzkę na ramiączkach. Popsikałam się perfumami i rozczesałam włosy, troszkę się poplątały podczas naszego "nacierania" balsamem.
Gdy zeszłam na dół, brakowało już tylko Zayna i Alison. Usiadłam obok Vivien, a Liam posłał mi szeroki uśmiech. Siedział obok Danielle, a ona przysunęła się stanowczo zbyt blisko niego. Viv posłała mi pytające spojrzenie.
-O co chodziło z Liamem w twoim pokoju? - spłonęłam rumieńcem, gdy uwaga wszystkich skupiła się na mnie i Payne'ie. Dan przeszyła mnie groźnym spojrzeniem.
-Smarował mi plecy? - zapytałam z ironią ze wzrokiem wbitym w podłogę.
-Dlaczego on?
-Bo jako jedyny się tym zainteresowałem. - mrugnął do mnie okiem, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Zapadła krępująca cisza, którą przerywały tylko nasze oddechy.
-Hej! Idziemy do tego wesołego miasteczka?! - zawołał Zayn, gdy zeszli z fioletowowłosą do salonu. Dziewczyna była zarumieniona i odprężona, nie trudno było się zorientować, co ich zatrzymało.
-Komu w drogę, temu więcej czasu na zabawę i jedzenie na miejscu! - zanucił Niall i pobiegł do wyjścia. Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy za nim.
~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Prawie 3 tygodnie nie nie dodawałam :/ Otóż w niedzielę padł mi internet i nie miałam, jak dokończyć rozdziału :/ Wyszedł taki sobie, ale fani Luny i Liama mieli używane xD Następny, jeśli będzie tu 6 (lub więcej :D) komentarzy, pojawi się koło poniedziałku lub wtorku :) Dzięki za wytrwałość i cierpliwość :*
Pozdrawiam
Luna :D

czwartek, 9 października 2014

Rozdział 30

Rozdział 30

~Oczami Liama~
-Halo? - usłyszałem jakiegoś mężczyznę, a moje serce stanęło. Bezwładnie osunąłem się na kanapę.
-Kto mówi? - zapytał ostro Zayn.
-Znalazłem telefon pod szpitalem i szukam właściciela...
-Pod jakim...
-Wróciłam! - drzwi trzasnęły, a Luna pojawiła się w salonie. Poderwałem się z miejsca i oplotłem ją ramionami. Poczułem znajome już ciepło jej ciała i odetchnąłem głęboko.
-Ruda, wszystko w porządku? - Zayn stał obok nas, a ja nadal trzymałem dziewczynę w objęciach.
-A czemu miałoby nie być? - zapytała zmieszana.
-Słuchałaś radia albo nikt do ciebie nie dzwonił? - dziewczyna zaczęła sprawdzać kieszenie i popatrzyła na mnie z przerażeniem.
-Nie mam telefonu. Zgubiłam go. - odsunęła się ode mnie i zaczęła krążyć po pokoju,przeczesując włosy palcami. - Muszę go odzyskać. Mam tam numery, które są bezcenne.
Luna była coraz bardziej blada i zaczęła się chwiać. Brat chwycił ją za rękę i posadził na kanapie obok Alexa.
-Ktoś znalazł twój telefon. Jutro się z nim spotkamy i odbierzesz swoją własność. - oznajmił Louis, który właśnie wszedł do pomieszczenia z moim telefonem w ręku.
-Możemy jutro trochę pozwiedzać, jeśli chcecie. - John był rozentuzjazmowany.
-Jutro. - mruknęła Ruda. - Kiedy będzie obiad? Umieram z głodu. - Niall pokiwał głową, a reszta wybuchła śmiechem.
-Możesz iść pomóc dziewczynom. - wyszczerzył się Louis.
-Nie, dzięki. Pójdę się umyć i przebrać w coś wygodniejszego. - po chwili po dziewczynie nie było śladu.
-Ona wykończy mnie psychicznie. - westchnął Zayn.

~Oczami Luny~
-Ktoś idzie na plażę? - zapytałam wesoło, ale odpowiedziały mi tylko jakieś jęki. - No wiecie co?! Ja idę poleniuchować nad wodą. Jak wam się znudzi, to zapraszam nad ocean.
Leżałam na kocu, który wyjęłam z kantorka i opalałam się. Nagle poczułam, że się uniosłam. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na napastnika.
-Louis? Co robisz?
-Niosę cię? - odpowiedział ze śmiechem.
-Ale po co... - nie dokończyłam, ponieważ wrzucił mnie do wody. Moje usta napełniły się wodą, a ja opadłam na dno. Szybko odbiłam się i wypłynęłam na powierzchnię. Moje stopy ledwo dotykały dna. Czy przy brzegu może być tak głęboko? Niespotykane. Zaczęłam się krztusić i kaszleć. Tym razem oplotły mnie inne ramiona i ktoś wyniósł mnie z wody.
-Wszystko w porządku? - wpatrywałam się w czekoladowe tęczówki, nadal kaszląc. Pokiwałam twierdząco głową, a chłopak popatrzył na mnie z powątpiewaniem.
-Jest okey. - odetchnęłam głęboko, gdy uwolniłam się od uporczywego kaszlu. - Po prostu napiłam się trochę wody. - uśmiechnęłam się krzywo.
-Jak długo się opalałaś? Jesteś cała czerwona. - usłyszeliśmy Zayna i oboje równocześnie z Liamem spojrzeliśmy na mój brzuch. Jęknęłam cicho. Podniosłam wzrok i spostrzegłam, że chłopak nadal wpatrywał się w moje ciało, tym razem trochę wyżej. Splotłam ręce na piersiach, a on popatrzył w moje oczy zawstydzony tym, że przyłapałam go na patrzeniu na mój biust. Uśmiechnęłam się ironicznie.
-Ładny widok?
-A żebyś wiedziała. - mruknął pod nosem. - Trzeba to będzie posmarować czymś. - popatrzył na mnie, a moje oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Roześmiał się. - Twoje poparzenia.
Wzruszyłam tylko ramionami i odwróciłam się do pozostałych. Wszyscy byli już na plaży. Spojrzałam diaboliczny wzrokiem na Louisa, a on obdarzył mnie bezczelnym uśmiechem.
-John, ile masz desek? - zapytałam, nie odwracając wzroku od Tomlinsona.
-11 zwykłych i 3 neony, a co? - uniósł brwi i po chwili załapał, o co mi chodziło. - Wszystkie w dobry stanie.
-Alison bierzesz Zayna i Harry'ego, Vivien możesz się pomścić na Niallu i Michaelu, a ja się zajmę Louisem i Liamem. - zatarłam ręce i popatrzyłam na dziewczyny, które chytrze się uśmiechały. - Reszta organizuje się sama. - puściłam oczko do Johna, a on się wyszczerzył.
-W magazynku są deski. Każdy bierze po jednej i wraca tutaj.
Przeprowadziłam rozgrzewkę, by nie złapał ich skurcz i chwyciłam jedną z desek neonowych. Wskazałam Liamowi i Louisowi, by zrobili to samo. Wbiegłam do wody i usiadłam na desce.
-Pływaliście kiedyś? - zapytałam z szyderczym uśmiechem.

~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Trochę obsunęłam się z czasem, ale za tydzień mam bierzmowanie i musiałam się poduczyć :/ Oddaję w Wasze ręce kiepski i krótki rozdział, ale następny postaram się napisać lepszy :* Widzę nowych czytelników xD Zapraszam do komentowania, to zawsze jakaś motywacja :D
Pozdrawiam 
Luna :D

wtorek, 23 września 2014

Liebster Award

Liebster Award

Zostałam nominowana do Liebster Award przez Megan. Dziękuję za nominację :)

Pytania:
1. Jak masz na imię?
Kinga :P
2. Ulubiona potrawa?
Spaghetti <3
3. Dlaczego akurat taka fabuła?
Czytałam kilka blogów i pomysł o Lunie wpadł mi do głowy :)
4. Podoba Ci się twoje imię?
Tak :P
5. Co robisz, gdy Ci się nudzi?
Czytam książki <3
6. Jesteś w jakiś fandomach?
W wielu, nie potrafiłabym wymienić wszystkich :D
7. Od jakiego czasu piszesz?

Bloga od wakacji, na papierze od podstawówki :P

Nominuję:


Pytania:
1. Kiedy zaczęłaś pisać?
2. Ile masz lat?
3. Ulubiony przedmiot w szkole?
4. Książka czy film?
5. Książka - wersja papierowa czy e-book?
6.Czego słuchasz?
7. Ulubiony zespół?
8. Śpisz z misiem? xD

Pozdrawiam
Luna :D

Rozdział 29

Rozdział 29

-Zimno! Zimno! Zimno... - pomimo, że noc była ciepła, a ja miałam ubraną piankę neoprenową, było mi zimno i ciało pokrywała gęsia skórka. Było ciemno, ale od plaży biło światło.
-Jeszcze jedna fala! - zawołał do mnie John. Po raz 10!
-Już to mówiłeś! Ale okey! Pokaże ci jeszcze raz, jak się pływa w Australii!

-Luna! Jeszcze raz?! Proszę! Ostatni, obiecuję! - niebo zaczęło już szarzeć, a my nadal surfowaliśmy. Nie potrafiłam mu odmówić.
John złapał falę jako pierwszy i popłynął do brzegu. Następna była moja. Stanęłam na desce i dałam się ponieść.
Gdy dopłynęłam do brzegu, chłopak bił brawo. Teatralnie ukłoniłam się i przewróciłam oczami. Usiedliśmy na piasku i wpatrywaliśmy się w ocean, by po chwili zobaczyć
najpiękniejszy wschód słońca, jaki kiedykolwiek widziałam. Położyłam głowę mu na ramieniu i patrzyłam na niesamowity widok. 
Siedzieliśmy na plaży jakieś półgodziny, po czym schowaliśmy deski do magazynku i postanowiliśmy pójść do domu.
-Jestem głodna... - zaskomlałam do ucha Johnowi, gdy mijaliśmy kuchnię.
-Całą noc się bawiliśmy, to co się dziwisz? - zapytał, śmiesznie poruszając brwiami. Zaczęliśmy się śmiać, ale śmiech zamarł nam na ustach, gdy zobaczyliśmy Liama i Zayna z zaszokowanymi minami. Zlustrowali moje ciało w rozpiętej piance i stroju kąpielowym. Brat zmarszczył brwi, a czekoladowooki nie potrafił oderwać wzroku od mojego płaskiego brzucha.
Odchrząknęłam znacząco, a on popatrzył mi w oczy i się... zarumienił! Spuścił zawstydzony wzrok, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
-O której wczoraj skończyliście surfować? - przerwał niezręczną ciszę braciszek. - I już wracacie do wody? Nie za wcześnie? - obrzucił spojrzeniem nasze pianki.
-Dopiero skończyliśmy. - wyszczerzyliśmy się do siebie z Johnem. - A teraz chcemy coś zjeść, a następnie iść się zdrzemnąć.
-A czemu wy wstaliście tak wcześnie? - zapytałam chłopaków, którzy byli już ubrani i umyci.
-Nie mogłem spać.
-Alison zrzuciła mnie z łóżka. - powiedzieli równocześnie i zaśmiali się.
-Aha...
Wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i jabłko, za to John wyjął z szafki spaghetti w kubku do szybkiego przygotowania. Wypiłam szklankę soku i wgryzłam się w jabłko.
-Wiesz, że surfowanie w nocy jest niebezpieczne? - zapytał Zayn z uniesionymi brwiami.
-Tak, ale...
-Więc dlaczego to zrobiłaś?
-Mieliśmy deski led-surfingowe... - zaczęłam się tłumaczyć, ale przerwał mi John.
-Nie zachowuj się jak jej ojciec, to jego zadanie. - poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Popatrzyłam na Zayna. Miał napiętą sylwetkę i spuszczoną głowę. Podałam mu owoc, a on odruchowo je chwycił.
-Dojedz. Ja już nie jestem głodna. - wyszłam z kuchni i szybko pobiegłam do swojego pokoju.
Zamknęłam drzwi na klucz i zsunęłam się po nich.
Nie wiem, ile tam siedziałam, ale cała zdrętwiałam. Chłopcy dali mi spokój i byłam im za to wdzięczna. Wstałam i wyjęłam z walizki czystą bieliznę i za dużą koszulkę. Wzięłam szybki prysznic i zwinęłam się w kłębek na łóżku.

~Oczami Louisa~
Zszedłem na śniadanie w wyśmienitym humorze. Z łóżka wywabił mnie piękny zapach i świadomość obecności zabawnej dziewczyny w tym samym budynku, w którym przebywałem. W kuchni zastałem wszystkich oprócz Luny i Johna. I to Zayn długo śpi...
Zająłem miejsce obok Eleanor i popatrzyłem prosząco na Nialla, który miał przed sobą kilka bułek. Blondyn niechętnie oddał mi jedną i podał masło orzechowe.
Wszyscy siedzieliśmy w kuchni nad kubkiem herbaty, gdy do pomieszczenia wszedł zaspany John.
-Luna już wstała? - ziewnął przeciągle.
-Jeszcze nie. - odparł markotny Liam i w tamtym momencie usłyszeliśmy kroki.
-John mogę pożyczyć auto? - westchnęła. - Tak wiem, tu obowiązuje ruch prawostronny.
-W garażu wiszą kluczyki. A gdzie się wybierasz?
-Do szpitala. - Zayn poderwał się z krzesła i zaczął dokładnie oglądać siostrę dookoła. - Moja znajoma z dawnych czasów jest w Long Beach Memorial Medical Center. Dobrze się mną opiekowała. - uśmiechnęła się do wspomnień.
-Pojechać z tobą? - Alex uśmiechnął się do niej z błyskiem w oku.
Dziewczyna pokręciła głową zatopiona w myślach. Później odwróciła się na pięcie i wyszła. Wszyscy spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami.
-Kto ma ochotę na spacer? - zawołałem i po chwili wszyscy oprócz Liama, Danielle i Nialla byli chętni.
-My idziemy po jakieś zakupy spożywcze. Jestem głodny! - zaskomlał blondyn, a my się zaśmialiśmy.
Chodziliśmy wzdłuż plaży i chlapaliśmy się wodą. Harry wrzucał Vivien do wody, Zayn nosił Alison na plecach, Michael z Kai'em tańczyli Jezioro Łabędzie, a John ich filmował. Alex gadał z kimś przez telefon o jakimś kocie. A my z Eleanor staliśmy w oceanie i patrzyliśmy na wszystkich z bezpiecznej odległości.
-Potrafisz ich znosić, gdy tak paskudzą? - zapytała dziewczyna, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Kogo?
-Chłopaków z zespołu.
-Zazwyczaj bawię się z nimi. - uśmiechnąłem się do niej. - Ale jak nie ma Liama, to ja jestem "tym" rozsądnym.
Dziewczyna pokiwała głową i nad czymś zaczęła się zastanawiać, o czym świadczyła zmarszczka na jej czole.
-Pasują do siebie. - posłałem jej pytające spojrzenie. - Liam i Danielle.
Mimowolnie wzdrygnąłem się. Coś nie pasowało mi w tamtej dziewczynie. Miałem złe przeczucia.
-Dlaczego tak myślisz?
-On śpiewa, ona tańczy. On jest gwiazdą, ona zaczyna studia i tańczy na koncertach. Oboje są rozsądni... - ale ona nie jest Luną dla Payne'a i nie zaakceptowałbym jej. Miałem wrażenie, że dziewczyna chciała wykorzystać Liama.
-Być może. Przepraszam, ale idę teraz pomóc biednej Vivien w walce z Loczkiem. - posłałem jej wymuszony uśmiech i ruszyłem w stronę przyjaciół.
Wróciliśmy do willi po jakiś trzech godzinach cali mokrzy. Każdy szybko pobiegł się w kierunku swojego pokoju, by się przebrać.
Gdy wróciłem do salonu, zastałem Liama przed telewizorem. Właśnie zaczynały się wiadomości. Usiadłem obok niego i po chwili pojawili się pozostali chłopcy, a dziewczyny poszły coś ugotować.
-Wiadomość z ostatniej chwili! W centrum Los Angeles zdarzył się ogromny wypadek samochodowy. Zginęło 20 osób na miejscu, a około 40 jest rannych. Aktualnie zabierani są do pobliskich szpitali...
Liam poderwał się z miejsca i chwycił telefon. Wybrał numer do Rudej i dał na głośnomówiący.
-Halo? - usłyszeliśmy zachrypnięty męski głos.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
Przepraszam! Nie miałam czasu ani pomysłu, jak pisać :( Do tego klawiatura mi się psuje :( Nie wiem, kiedy pojawi się następny :( Mam nadzieję, że ten rozdział się spodoba :D Dzięki za wytrwałość :*
Pozdrawiam
Luna :D

sobota, 13 września 2014

Opóźnienie

Opóźnienie

Rozdział jest w przygotowaniu :) Ale nie wyrobię się w tym tygodniu :/ Postaram się napisać go na wtorek :) Dzisiaj ani jutro nie mam czasu, a w poniedziałek jest w domu około 17 :/ Przepraszam :/
Do napisania!
Pozdrawiam
Luna :D

sobota, 6 września 2014

Rozdział 28

Rozdział 28

Wylądowaliśmy 10 minut wcześniej niż planowano. Wyszłam z samolotu razem z Alexem jak pierwsza, ponieważ nie mogłam się doczekać widoku oceanu i słynnego LA.
Zabraliśmy nasze walizki i poganialiśmy pozostałych. Cały czas próbowałam nie zwracać uwagi na Liama i Danielle, ale było to niewykonalne. Gdy przedzieraliśmy się przez tłum na lotnisku, Payne chwycił dziewczynę za rękę, a ja poczułam, jakby wbił mi nóż prosto w serce i zaczął nim obracać.
Gdy wyszliśmy z budynku lotniska, czekał na nas bus. Usadowiłam się obok Johna z przodu, by nie musieć patrzeć na czekoladowookiego.
-Masz tam deski surfingowe? - zapytałam, by inni nie usłyszeli.
-Kilkanaście. Jestem zapalonym surferem. - uśmiechnął się do mnie.
-Jak tylko przyjedziemy, chciałabym iść popływać.
-Będzie już ciemno. - powiedział zrezygnowany. - To niebezpieczne.
-Umiem surfować nie gorzej jak tańczyć. Dam sobie radę. - uśmiechnęłam się pewnie, a on tylko skinął głową.
Po półtoragodzinnej jeździe busem, nareszcie dotarliśmy pod posiadłość Johna. Pomimo iż już zmierzchało, można było dostrzec szczegóły. Brama była w nowoczesnym stylu, a za nią biegła wybrukowana droga przez mały lasek. Podjechaliśmy po wielgachną willę,
2 lub 3 razy większą niż nasze razem wzięte. Budynek był wybudowany w stylu hawajskim. Rezydencja była drewniana, a dach pokryty strzechą. Przed nią był parking dla kilku samochodów, a obok znajdował się wielki garaż. 
Wyszliśmy z samochodu i prędko wyjęliśmy nasze walizki.
-Zostawcie je tutaj. Larry zajmie się nimi. - gospodarz wskazał na chłopaka, który stał obok wejścia. - Najpierw pokarzę wam ocean, a potem wnętrze domu. - uśmiechnął się do nas i wskazał nam kierunek w jakim mieliśmy iść.
Z tyłu budynku był taras z leżakami i basenem. Całość oświetlały lampki powieszone na ścianach. Jedna strona basenu była oświetlona światłem domu, druga zaś księżyca, który widniał już na niebie.
W rogu tarasu były schody, które prowadziły do prywatnej plaży. 
Wszyscy zaczęli schodzić, lecz na chwilę przystanęłam i obserwowałam ocean. Fale były duże, idealne dla ekstremalistów.
Na piasku były drewniane leżaki i drewniana chatka, zapewne na deski i napoje. John poprowadził nas w stronę miejsca na ogniska.
 Stało tam kilkanaście krzeseł, a na środku był wybudowany kamienny krąg z paleniskiem.
Wszyscy byli zachwyceni i zaczęli między sobą dyskutować, kiedy będzie pierwsze ognisko.
-Tam są deski? - wskazałam podbródkiem domek na plaży. 
-Tak. - John skinął głową. - Jak pójdziesz pływać, to przyjdź po mnie. Też muszę się zrelaksować. - wyszczerzył zęby, a ja zawtórowałam. - Ej pokazać wam dom?! - krzyknął do nich i pobiegł w stronę domu, a większość ruszyła za nim. Ja ociągałam się z powrotem, bo jeszcze patrzyłam na falującą wodę.
Po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Przeszły mnie przyjemne ciarki. 
-Nie idziesz? - odwróciłam się i zobaczyłam Liama, a kawałek za nim Danielle.
-Tak, już wracam. Idźcie przodem. Dogonię was. - powiedziałam stłumionym głosem. Popatrzyłam tęsknie w kierunku oceanu i wróciłam na taras.
Salon był wielki i nowoczesny.
Na środku był kominek, a dookoła białe kanapy. Na przyległej ścianie była wielka plazma, a na przeciwko stał półka z książkami.
Następnie zwiedziliśmy kuchnię i jadalnię, a później John zaprowadził nas do naszych sypialni i obiecał, że resztę zobaczymy następnego dnia.
-Luna, będę w salonie! - zawołał za mną, gdy odchodził. Zobaczyłam, że plecy Liama się spięły, gdy wchodził do swojego tymczasowego pokoju, który, jak na ironię, był obok mojego.
Weszłam do środka i zapaliłam światło. Przy ścianie stała moja walizka. Położyłam tam moją torbę na ramię i rozejrzałam się po pokoju. Ściany były biało-czarne i miały dwie wnęki,
gdzie stały szafki i łóżeczko dla małego dziecka. W centrum stało dwuosobowe łóżko, a kawałek dalej szafa...
Łóżeczko?! Wybałuszyłam oczy i zaczęłam się drapać po głowie. Czy to miała być jakaś sugestia? 
Roześmiałam się cichutko i pokręciłam głową z rezygnacją. Podeszłam do mojej walizki i wyjęłam strój kąpielowy i piankę. Weszłam do łazienki, do której wejście było naprzeciwko szafy i przebrałam się.
-Idziemy? - zawołałam, gdy wpadłam do salonu z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. John popatrzył na mnie z rozbawieniem i wyłączył telewizor.
Zeszliśmy na plażę, rozmawiając. Podeszliśmy do chatki i wyjęliśmy dwie deski led-surfingowe.
-Jak podoba ci się pokój? - zapytał pogodnie.
-Jest spoko, ale jeszcze muszę go uzupełnić.
-Uzupełnić? - zapytał z uniesionymi brwiami.
-No wiesz... Dzieckiem... - opadła mu szczęka, a ja zaczęłam się śmiać. - No chodź do wody już, bo nie mogę się doczekać.
Wbiegłam do oceanu, nie czekając na niego. Woda była przyjemnie ciepła, a fale idealne do surfowania. Gdy odwróciłam się w stronę plaży, dostrzegłam, że była ona cała rozświetlona i słaba poświata padała na ocean.
-Idziesz?! - krzyknęłam i ułożyłam się na desce.
Popłynęłam w miejsce gdzie moim zdaniem "zaczynały" się fale i czekałam na właściwą. Gdy dołączył do mnie John, uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Jak ja za tym tęskniłem.
-Ja też.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
Jest! Niesprawdzany :P Następny w sobotę (chyba, że 5 komentarzy od 5 różnych osób :D) Dzięki za ponad 1090 wyświetleń xD
Pozdrawiam
Luna :D

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 27

Rozdział 27

-Proszę wyjąć wszystkie przedmioty z kieszeni oraz zdjąć biżuterię. - służba lotniska powtarzała mi to za każdym razem, gdy gdzieś leciałam, więc zdjęłam wszystko odruchowo i włożyłam do plastikowego pudełka. Przeszłam przez bramki bez zbędnego pikania i zabrałam swoje rzeczy.
Jednak nie wszyscy przeszli kontrolę bezproblemowo.
Louis nie chciał zdjąć butów, bo mówił, że w nich mieszka zły skrzat i nie można go wypuścić. Strażniczka miała minę stulecia. Lou przeszedł przez bramki i na szczęście nie była potrzebna kontrola osobista. 
Niall wykłócał się z jakimś facetem, bo tamten wyrzucił jego colę do kosza, a Liam próbował załagodzić sytuację.
Harry flirtował z obsługą, a Kai udawał robota.
Gdy wszystkie bagaże były oddane, poszliśmy do sali odlotów i czekaliśmy na samolot. Wszyscy poszli zobaczyć sklepy, tylko ja i Liam zostaliśmy pod bramką.
-To ja idę do łazienki.
-Unikasz mnie? - zapytał ze spuszczoną głową.
-Nie. - tak.
-Porozmawiaj ze mną, proszę. - wyszeptał.
-O czym? - zapytałam ostrzej niż chciałam.
-O nas.
-Jakich nas? Jesteśmy tylko przyjaciółmi, którzy nie mówią sobie wszystkiego, prawda? - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę łazienki.
-A kiedy miałem ci powiedzieć o Sophie?! Jak byłaś z Alexem czy jak byłaś nieprzytomna?!
-Może wtedy, gdy był u mnie Zayn i zabronił mi wychodzić z domu, bo byłam chora?!
Uciekłam do toalety i stanęłam przed lustrem. Zachowuję się jak zdzira. Nawet nie dałam mu się wytłumaczyć.
Postanowiłam wrócić do niego i przeprosić. Wróciłam do miejsca, gdzie go zostawiła, lecz gdy tylko go zobaczyłam, poczułam, jak moje serce ponownie łamie się na pół.

~Oczami Alexa~
-Mogę usiąść koło ciebie? - usłyszałem koło mojego ucha głos Luny, gdy wchodziliśmy na pokład samolotu.
-Oczywiście. - objąłem ją ramieniem w talii - Ja od okna!
-Okey. - zaśmiała się wesoło, lecz uśmiech zamarł na jej ustach.
-Wszystko okey? - spojrzałem za siebie i zobaczyłem Liama i Danielle, którzy szli razem i z czego się śmiali. - Nie przejmuj się nim, to kretyn.
Uśmiechnęła się do mnie i puściła, bym usiadł na swoim miejscu. Siedzenie obok zajęła ona, a obok niej usiadł Michael. Usłyszałem, jak odetchnęła z ulgą. Rząd za nami usiadł Kai z Johnem i Niallem. To się nie skończy dobrze - pomyślałem. Po drugiej stronie korytarza usiadła cała reszta. Ruda próbowała nie zwracać uwagi na "parkę", a ja jej w tym pomagałem łaskocząc ją. Jej śmiech było słychać w całym samolocie.
-Ooo... Jak oni słodko wyglądają razem. - usłyszałem głos Harry'ego, który stał w przejściu i patrzył na nas.
-Cicho Styles! - wydusiła przez śmiech dziewczyna.


Ułożenie w samolocie
Alex Luna Michael                Zayn Alison Vivien
Kai John Niall                        Harry Eleanor Louis
  () () ()                                   () Danielle Liam

Lecieliśmy już jakieś 5 godzin. Większość osób spała, tylko niektórzy oglądali jakieś filmy, w tym ja. Włączyliśmy z Luną "Iluzję", ale ona zasnęła na moim ramieniu. Wyglądała tak niewinnie, gdy spała. Pomimo, że film cały czas trwał, ja wciąż na nią patrzyłem. Jej rude włosy delikatnie okalały jej twarz, a jej usta były lekko rozchylone. Mógłbym patrzeć na nią całą wieczność.
Obudziłem się z głową opartą o głowę Luny. Właśnie zaczynaliśmy kołować nad Los Angeles.
-Luna, obudź się. - potrząsnąłem jej ramieniem. Niechętnie otworzyła oczy. - Wyjrzyj przez okno.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Najkrótszy rozdział ever. Obiecuję, że następny będzie dłuższy :D Ale niestety dopiero w sobotę (urwanie głowy w domu :/) Jak tam w szkole? Cieszycie się, że zaczął się rok szkolny? Do której klasy chodzicie? :D
Zapraszam do komentowania :)
Pozdrawiam
Luna :D

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 26

Rozdział 26

~Oczami Lori~
Siedzieliśmy wszyscy razem na kanapie, a Luna opierała się o stół z dwójką chłopaków z imprezy.
-Mam rezydencję w Los Angeles. Z dostępem do plaży. Spokojnie pomieści jakieś 15 osób, nawet więcej. - zaczął chłopak, chyba John. - Chcemy z chłopakami tam zabrać Lunę na dwa tygodnie, ale ona nie chce jechać bez przyjaciółek i brata. Głupie przyzwyczajenia - mruknął pod nosem, a my się zaśmialiśmy.
-Więc postanowiliśmy was zabrać ze sobą. - dokończył Alex.
-Kiedy? - zapytałam.
-W tę sobotę. Na dwa tygodnie.
-Odpada. Lecę z Erickiem posurfować do Francji. - popatrzyłam na Rudą, by wybadać jej reakcję. Jakby nie było odbiłam jej chłopaka.
-W porządku. - uśmiechnęła się do mnie. - A reszta? - spojrzała na pozostałych.
-Zadzwonię do managera. - oznajmił Zayn i wyszedł z pomieszczenia.
-Dziewczyny powinny mnie zastąpić. - wyszczerzyła się Vivien. - Nareszcie wakacje!
-Jeśli Zayn pojedzie, ja raczej też. - Alison też oczka się świeciły na myśl o oceanie blisko domu. Harry i Liam siedzieli jak na szpilkach, a Niall i Louis nerwowo chodzili po pomieszczeniu, nie mogąc się doczekać werdyktu managera.
Nagle do salonu wrócił Mulat ze skwaszoną miną. Usiadł na fotelu i schował twarz w dłoniach. Reszta zespołu zmarszczyła brwi.
-I co? - zapytał poddenerwowany Lou.
-Niestety, w tym czasie mamy jeden bardzo ważny wyjazd i Paul nie może nic z tym zrobić, więc przełożył dwa koncerty i trzy wywiady, żebyśmy mogli pojechać do LA z przyjaciółmi mojej siostrzyczki. - chłopcy zerwali się ze swoich miejsc i rzucili na Zayna. - Dobra, wystarczy wy moje małolaty. Raczej podziękujcie Johnowi, że nas zaprosili.
Wszyscy w piątkę wstali i otoczyli Johna, Alexa i Lunę, a my z dziewczynami obserwowałyśmy ich z rozbawieniem. Nagle wszyscy razem przytulili się do chłopaka, a Harry zaczął całować go po rękach.
-Ej spokój! - wyjęczała przez śmiech Ruda. - Zostawcie go, bo zmieni zdanie. - John popatrzył na nią jak na idiotkę.
-Jestem ich fanem. - powiedział z poker face'm, a jego kumple zwijali się ze śmiechu. - On też. - wskazał na Kai'a.
-Ogarnijcie się. - do akcji wkroczył tancerz z klubu. - Trzeba omówić szczegóły i tak dalej.
-Luna, możemy pogadać? - zapytałam cicho.
-Jasne.
Wyszłyśmy na korytarz, by w spokoju móc porozmawiać. Próbowałam się tłumaczyć Rudej,dlaczego jej nie powiedziałam o wyjeździe, ale ona nie chciała słuchać wyjaśnień.
-Ja go chyba kocham. - wyszeptałam, a ona mnie przytuliła.
-Wiem o tym od bardzo dawna. On ciebie też. Powiedział mi w szpitalu. - obdarzyła mnie promiennym uśmiechem. - Kiedy wyjeżdżacie?
-W niedzielę, w sobotę przylatuje tutaj. Spokojnie, zdążysz zrobić nam wykład. - wyszczerzyłam się do niej, a ona walnęła mnie w ramię.
-Spadaj.

~Oczami Harry'ego~
-O 15.45 mamy samolot, więc około 13 zbiórka tutaj. Pojedzie nas 14, nas 12 i jeszcze dwie inne dziewczyny Eleanor i Danielle, które będą czekać na lotnisku. Lot trwa 12 godzin. Jakieś pytania? - John siedział na fotelu i patrzył na wszystkich wyczekująco.
-Te dziewczyny są wolne? - zapytałem, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Tak Kochasiu, nie mają chłopaków, jeśli o to pytasz.
Wyszliśmy z chłopakami od dziewczyn około 23, ale czwórka przyjaciół Luny została i oglądali razem film. My mieliśmy następnego dnia rano wywiad, więc musieliśmy wracać do domu. Liam gotował się ze złości, widząc Lunę i Alexa siedzących razem na kanapie, a Zayn nawet tego nie zauważył, był tak zajęty Alison. Czasami było mi szkoda, że nie potrafiłem znaleźć dziewczyny, którą bym pokochał. Ale jeszcze nie czas, jak mówiła moja babcia.
Wszedłem do pokoju i po wykonaniu wieczornej toalety, położyłem się spać.
Dni leciały szybko i ani się obejrzałem, była sobota. Całe rano pakowaliśmy torby, a w południe zanieśliśmy je do willi obok.
Siedzieliśmy wszyscy razem i zajadaliśmy się pizzą, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Lori i Luna poderwały się z miejsca. Ruda posłała zadziorne spojrzenie przyjaciółce i poszła otworzyć drzwi, a niebieskowłosa usiadła na fotelu.
-Eric! Co ty tu robisz?! - zawołała, a Lori zachichotała. Patrzyliśmy na nią skonsternowani, a ona wzruszyła ramionami i nadal podśmiewała się pod nosem.
Po chwili wróciła do salonu, ciągnąc za sobą jej byłego chłopaka, który był czerwony.
-Harry, mogę cię prosić? - popatrzyłem na nią zdziwiony, ale posłusznie wstałem i stanąłem obok dziewczyny. - Eric, usiądź obok Blue. - mrugnęła okiem do dziewczyny, a ta zachichotała.
-Czego potrzebujesz od przystojniaka? - zapytałem rudowłosej i poruszyłem zabawnie brwiami.
-Robimy im wykład na temat bezpiecznego seksu. - wyszeptała mi do ucha. - Ale z jajem.
Uśmiechnęliśmy się do siebie głupkowato i zatarłem ręce. Wszyscy patrzyli na nas z rozbawieniem.
-Dzieci moje niedouczone. - zacząłem, a oni zgromili mnie wzrokiem. - Spotkaliśmy się tutaj dzisiaj, by przybliżyć wam kilka tematów. Po pierwsze - chwila ciszy - przed ślubem to jest grzech, ale was to nie dotyczy, bo już i tak to robiliście. - wszyscy wywali na mnie oczy, a później spłonęli rumieńcem. - Ale możemy się uchronić przed niepotrzebnymi konsekwencjami. - Luna szybko pobiegła do kuchni i przyniosła pudełko po ciastkach. Otworzyłem wieczko i zaśmiałem się. Zaplanowała wszystko. Wyjąłem pierwszą rzecz z pudełka. - To jest prezerwatywa, inaczej guma lub kondom. Chłopcy uwaga! To nakłada się na wasz "sprzęcik". - Eric przypominał buraka. - Niall to nie są baloniki, jak myślałeś.
-Ej! - krzyknął blondyn i zrobił naburmuszoną minę.
-Zademonstrować? - Luna zwijała się ze śmiechu i uniosła kciuki w górę.
-Nie! - wszyscy krzyknęli równocześnie.
-Po użyciu należy zrobić węzeł na końcu gumy. Zrozumiano? - zapytałem poważnym tonem, choć w środku śmiałem się do rozpuku z ich zdegustowanych min. - To jest płyn plemnikobójczy, ale może nie zadziałać, więc raczej na nim nie polegamy.
Wymieniłem im wszystkie sposoby antykoncepcji i gdy zapytałem, czy chcą wiedzieć coś jeszcze, jak jeden mąż odpowiedzieli, że wiedzą wszystko, co im do szczęścia potrzebne.
-Okey, to się rozumiemy, że nikt tu nie chce zostać młodym rodzicem? - skinęli głowami na pytanie Luny, a dziewczyna wyjęła jakiś koszyk zza kanapy i zaczęła go każdemu podsuwać, mówiąc "Bierz, ile potrzebujesz". Chłopcy niepewnie brali dwie, a dziewczyny po jednej. Gdy kolej przyszłam na mnie, zapakowałem kondomami kieszenie aż po brzegi.
-I tak przyjdziecie pożyczać. - mruknąłem pod nosem, a inni wybuchnęli śmiechem.
Gdy przyjechali znajomi Luny, oni także zostali obdarowani "prezentami". Zaśmiewali się z Rudej, że ona woli wrócić w pojedynkę niż później się tłumaczyć cioci.
-To przygodę czas zacząć. - krzyknął Alex i przytulił Lunę do siebie.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Jest z błędami, ale chyba dłuższy niż poprzedni :D Następny w poniedziałek. Dzięki za obecność i zachęcam do komentowania :) To naprawdę pomaga pisać i wymyślać ciąg dalszy :)
Pozdrawiam
Luna :D

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 25

Rozdział 25

-Hmm... Nie było jeszcze żadnego.
-A Liam? - zapytał Zayn, a ja spłonęłam rumieńcem.
-Jesteśmy przyjaciółmi, którzy czasem śpią w jednym łóżku. A poza tym Liam ma dziewczynę. - powiedziałam w ramach wyjaśnienia. Zrobiło mi się niedobrze, więc odetchnęłam głęboko, by pozbyć się nieprzyjemnego uczucia.
-Dziewczynę? Czy ja o czymś nie wiem?! - krzyknął oburzony Harry.
-Nie mam dziewczyny.
-Twoja DZIEWCZYNA przyszła dzisiaj do nieodpowiedniej willi i wypytywała o ciebie. - wzruszyłam ramionami, jakby mnie to nie obchodziło.
-To była moja KUZYNKA Sophie. Przeprowadziła się do Londynu i przyszła się przywitać, nie masz o co być zazdrosna. - powiedział wyprowadzony z równowagi chłopak. Wow! Udało mi się zdenerwować Pana Odpowiedzialnego. Pomimo tego poczułam ulgę i całe napięcie opuściło moje ciało.
-Nie jestem zazdrosna. - skłamałam. - Jesteśmy przecież TYLKO przyjaciółmi. - spojrzałam na niego wrogo.
Po chwili zauważyłam, że chłopcy nam się przyglądają. Zrobiłam się cała czerwona. Do cholery, czemu się tak czerwienię?!
-Gramy dalej, czy będziecie się tak gapić?
Chłopcy wyszli po 23, uprzednio sprawdzając czy nie potrzebowałam czegoś lub czy nie próbowałam się wymknąć z łóżka. Zayn podzielił się swoją nadopiekuńczością z innymi, grr... Za to Liam nie odezwał się do mnie do końca wieczoru. Może troszeczkę przesadnie zareagowałam na tamtą dziewczynę, ale Payne mógł mi powiedzieć o niej wcześniej. W końcu padłam z przemęczenia.
-Spadaj... - obudził mnie delikatny dotyk.
-Tak się wita człowieka, który pomoże ci wyzdrowieć? - usłyszałam czyjś aksamitny głos, lecz nie mogłam sobie przypomnieć czyj. Niechętnie otworzyłam oczy.
-Alex? Co ty tu robisz? - wychrypiałam.
-Przyszedłem do chorej koleżanki z pewną sprawą. - uśmiechnął się tajemniczo.

~Oczami Liama~
Chodziłem po domu i nie umiałem znaleźć sobie miejsca. Cały czas myślałem o Lunie. Była nieźle na mnie wkurzona. I mega zazdrosna o moją kuzynkę. Czyli zależało jej na mnie nie tylko jak na przyjacielu! Zacząłem skakać jak porąbany, a Niall mijający mnie w drzwiach do kuchni, popatrzył na mnie, jak na wariata.
-Chłopaki! Liam oszalał! - wydarł się na cały dom.
-Wcale nie! - krzyknąłem uradowany. Pobiegłem na górę i chwyciłem bluzę. - Idę do dziewczyn!
Zapukałem do drzwi i po chwili otworzyła mi Alison. Wpuściła mnie do środka, a sama ubierała płaszcz.
-Lori jest w pracy, Vivien śpi na górze, ja idę do Domu Mody, a Luna siedzi na górze z jej znajomym. - uniosłem brwi ze zdziwienia. - Ja uciekam, bo się spóźnię. Na razie, Liaś.
Dziewczyna wyszła, a ja poszedłem do pokoju Rudej. Siedziała na łóżku, a naprzeciwko niej wylegiwał się chłopak, który był w poniedziałek na imprezie. Stanąłem w progu i przysłuchiwałem im się, nawet mnie nie zauważyli, tak byli zajęci sobą.
-John ma tam chatę i zaprasza nas na 2 tygodnie. - powiedział uradowany chłopak.
-Sama nie wiem. Musiałabym wziąć wolne, a już tyle dni pracy opuściłam...
-Ale z Darrio gadał już Michael i zajęcia grupowe zostają zawieszone, bo on wyjeżdża do Sydney. A The Vamps się nie obrazi. Sprawy załatwione. Wystarczy się spakować i wpakować do samolotu.
Odchrząknąłem głośno, bo ich rozmowa zaczynała mi się coraz bardziej nie podobać. Oboje spojrzeli na mnie i uśmiechnęli się głupkowato do siebie.
-Hej Liam. Co tam? - zapytała Luna beztrosko.
-Gdzie chcesz wyjechać? - zapytałem ostrzejszym tonem niż zamierzałem. Dziewczyna lekko się skrzywiła.
-Los Angeles. - odpowiedział za nią jej kolega. - Na dwa tygodnie.
-A dlaczego?
-Odpocząć. - westchnęła. - Może to dobry pomysł. Alex, kiedy wyjazd?
-W sobotę rano. Michael zabookował 5 biletów dla nas.
-Pojadę pod warunkiem, że moje przyjaciółki i One Direction też polecą z nami. - zagroziła, a ja popatrzyłem na zdziwiony.
-Spoko, luz. Z tego, co się orientuję, to dom Johna jest ogromny! Większy od tej willi. - uśmiechnął się promiennie do Rudej.
-Liam, wieczorem przyjdźcie z chłopakami do nas. Poznacie się z tamtymi i pogadamy o wyjeździe. - Luna uraczyła mnie pięknym uśmiechem i wyglądała, jakby wczorajsza sytuacja z Sophie się nie wydarzyła. Za to mnie obecność Alexa tak blisko dziewczyny doprowadzała mnie do szału.
-Okey. - wymamrotałem. - Ja przyjdę z tobą pogadać później. Na razie Mała.
Wróciłem do domu w złym humorze. Przeszedłem obojętnie obok bijących się Louisa i Nialla o marchewki, a normalnie już bym ich rozdzielał.
-Wieczorem idziemy do dziewczyn. - oznajmiłem beznamiętnie i ruszyłem do pokoju. Wziąłem prysznic i włączyłem Twittera. Odpowiedziałem na parę wiadomości od fanów i włączyłem strony plotkarskie. Przejrzałem artykuły na temat zespołu i z ulgą stwierdziłem, że nie było tam niczego na temat Carmary. Za to o Zaynie i Alison było aż zanadto. Opisywali ich poznanie, można było się pośmiać. Ponoć poznali się na naszym koncercie i dziewczyna jest wierną fanką zespołu. Dobre sobie.
Koło drugiej zszedłem do kuchni zrobić jakiś obiad dla wszystkich, ale skończyło się na tym, że zamówiłem chińszczyznę. Gdy jedzenie dotarło, razem z chłopakami zasiedliśmy przed telewizorem i włączyliśmy Myszkę Miki, bo przyjaciele chcieli poprawić mi humor.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Wyszedł nijaki. Dodaję dopiero dzisiaj, bo wczoraj nie umiałam nic napisać ;/ Następny w piątek chyba, że 5 komentarzy od 5 różnych osób to wcześniej :D (mały szantażyk xD)
Pozdrawiam 
Luna :D

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 24

Rozdział 24

Wyszłam z łóżka i przeciągnęłam się. Nie potrafiłam przeleżeć całego dnia w łóżku. Zayn poszedł jakąś chwilę temu do Alison, a ja zostałam w pokoju. Zeszłam na parter opatulona kocem i przeglądnęłam zawartość lodówki. Burczało mi w brzuchu i próbowałam zagłuszyć głód jabłkiem, które znalazłam.
Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor i przykryłam się porządnie cieplutkim materiałem.
Oglądałam jakiś głupi serial i trzymałam śpiącą Grey na kolanach, gdy moją sielankę przerwał dzwonek do drzwi. Podeszłam niechętnie i otworzyłam je. W progu stała dziewczyna z różowymi włosami i przypatrywała mi się uważnie. Miała może 16 lat.
-Jest może Liam? - zapytała niepewnie i w tamtym momencie rozpoznałam w niej dziewczynę z wczoraj. Zagotowało się we mnie.
-Niestety. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Mieszka w domu obok.
Zatrzasnęłam drzwi tuż przed jej nosem i wróciłam na kanapę.
Wgapiałam się pustym wzrokiem w ekran i tonęłam w nieprzyjemnych myślach. Liam spotykał się z taką małolatą i nawet mi nie powiedział. Bolało. Ale najbardziej bolało to, co sobie uświadomiłam dzień wcześniej. Zakochałam się w nim i po raz pierwszy od dłuższego czasu otworzyłam się przed kimś i byłam podatna na zranienia. A on nawet nie zdając sobie sprawy, rozkruszył moje serce w drobny mak.
Bezmyślnie wstałam i poszłam do kuchni. Podeszłam do zamrażarki i wyjęłam opakowanie lodów. Wróciłam na poprzednie miejsce i kontynuowałam oglądanie nudnych programów, zajadając czekoladowy przysmak.
-Luna! Co ty wyprawiasz?! Przecież masz gorączkę! - racja, zapomniałam. Odwróciłam się do Zayna, zrobiłam słodkie oczka i wpakowałam łyżkę pełną lodów do ust.
-Już mi lepiej. Oddaj! - krzyknęłam oburzona, gdy wyrwał mi jedzenie z ręki. Wyszedł z salonu, by po chwili wrócić z sokiem pomarańczowym i kilkoma tabletkami na dłoni.
-Połknij to. - polecił. - Dzwoniłem do Darrio i do jutra masz wolne. - chciałam zaprotestować, lecz posłał mi karcące spojrzenie. - To tylko cztery godziny zajęć. Dwie z The Vamps i dwie z twoją grupą. - wzruszył ramionami. - Jutro poczujesz się lepiej w czwartek wracasz do Studia.
-Dobrze Braciszku. - rzuciłam z przekąsem. - Mógłbyś coś dla mnie zrobić?
-Już się boję... Co potrzebujesz?
-Idź do willi i obczaj, kim jest różowowłosa. Proooszę!
-Ktoś tu jest zazdrosny... - zanucił Zayn pod nosem, a ja rzuciłam w niego poduszką.
Siedziałam w salonie od kilku godzin i oglądałam kreskówki. W ręku trzymałam kakao, a na kolanach siedział kot. Nagle usłyszałam trzask drzwi i jakieś szmery w domu. Odłożyłam kubek, mocniej opatuliłam się kocem i wpatrywałam się w wejście do salonu.
Podskoczyłam i Grey wbiła się w moje uda w panice, gdy One Direction wyskoczyło zza drzwi. Syknęłam z bólu i wzięłam kotkę na ręce.
-Co wy tu robicie? Nie macie co w domu robić?
-Przyszliśmy umilić ci czas.
Bawiliśmy się świetnie. Najpierw oglądaliśmy Top Model i nabijaliśmy się z jurorów. Później Louis i Niall zgłodnieli i bili się o marchewki, a ja przypatrywałam się im z uśmiechem.
-Gramy w butelkę? - zawołał wesoło blondynek. Wszyscy razem zgodnie pokiwaliśmy głowami. - Ja zaczynam! - zakręcił pustą butelką i wypadło na Tomlinsona. - Lou, powiedz nam łaskawie... hmm... widziałeś Hazzę pod prysznicem? - zapytał uśmiechnięty.
-Miliony razy, sam go raz zatrzasnąłem pod prysznicem.
-Harry, z iloma dziewczynami spałeś? - zapytałam chichocząc.
-Nie pamiętam. - westchnął - Ale żadna nie przyszła z reklamacją.
Wyszło wiele brudnych sekretów i śmiesznych historii z życia zespołu.
-Luna, z iloma chłopakami spałaś? - odgryzł się Harry. Udawałam, że się zastanawiam, a potem liczyłam palce. Wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem...
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Jest oto rozdział pełen błędów :) Następny pojawi się w poniedziałek/wtorek (wyjazd do babci) :D Witam nowych czytelników! Dziękuję za komentarze xD
Pozdrawiam
Luna :D