Rozdział 28
Wylądowaliśmy 10 minut wcześniej niż planowano. Wyszłam z samolotu razem z Alexem jak pierwsza, ponieważ nie mogłam się doczekać widoku oceanu i słynnego LA.
Zabraliśmy nasze walizki i poganialiśmy pozostałych. Cały czas próbowałam nie zwracać uwagi na Liama i Danielle, ale było to niewykonalne. Gdy przedzieraliśmy się przez tłum na lotnisku, Payne chwycił dziewczynę za rękę, a ja poczułam, jakby wbił mi nóż prosto w serce i zaczął nim obracać.
Gdy wyszliśmy z budynku lotniska, czekał na nas bus. Usadowiłam się obok Johna z przodu, by nie musieć patrzeć na czekoladowookiego.
-Masz tam deski surfingowe? - zapytałam, by inni nie usłyszeli.
-Kilkanaście. Jestem zapalonym surferem. - uśmiechnął się do mnie.
-Jak tylko przyjedziemy, chciałabym iść popływać.
-Będzie już ciemno. - powiedział zrezygnowany. - To niebezpieczne.
-Umiem surfować nie gorzej jak tańczyć. Dam sobie radę. - uśmiechnęłam się pewnie, a on tylko skinął głową.
Po półtoragodzinnej jeździe busem, nareszcie dotarliśmy pod posiadłość Johna. Pomimo iż już zmierzchało, można było dostrzec szczegóły. Brama była w nowoczesnym stylu, a za nią biegła wybrukowana droga przez mały lasek. Podjechaliśmy po wielgachną willę,
2 lub 3 razy większą niż nasze razem wzięte. Budynek był wybudowany w stylu hawajskim. Rezydencja była drewniana, a dach pokryty strzechą. Przed nią był parking dla kilku samochodów, a obok znajdował się wielki garaż.
Wyszliśmy z samochodu i prędko wyjęliśmy nasze walizki.
-Zostawcie je tutaj. Larry zajmie się nimi. - gospodarz wskazał na chłopaka, który stał obok wejścia. - Najpierw pokarzę wam ocean, a potem wnętrze domu. - uśmiechnął się do nas i wskazał nam kierunek w jakim mieliśmy iść.
Z tyłu budynku był taras z leżakami i basenem. Całość oświetlały lampki powieszone na ścianach. Jedna strona basenu była oświetlona światłem domu, druga zaś księżyca, który widniał już na niebie.
W rogu tarasu były schody, które prowadziły do prywatnej plaży.
Wszyscy zaczęli schodzić, lecz na chwilę przystanęłam i obserwowałam ocean. Fale były duże, idealne dla ekstremalistów.
Na piasku były drewniane leżaki i drewniana chatka, zapewne na deski i napoje. John poprowadził nas w stronę miejsca na ogniska.
Stało tam kilkanaście krzeseł, a na środku był wybudowany kamienny krąg z paleniskiem.
Wszyscy byli zachwyceni i zaczęli między sobą dyskutować, kiedy będzie pierwsze ognisko.
-Tam są deski? - wskazałam podbródkiem domek na plaży.
-Tak. - John skinął głową. - Jak pójdziesz pływać, to przyjdź po mnie. Też muszę się zrelaksować. - wyszczerzył zęby, a ja zawtórowałam. - Ej pokazać wam dom?! - krzyknął do nich i pobiegł w stronę domu, a większość ruszyła za nim. Ja ociągałam się z powrotem, bo jeszcze patrzyłam na falującą wodę.
Po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Przeszły mnie przyjemne ciarki.
-Nie idziesz? - odwróciłam się i zobaczyłam Liama, a kawałek za nim Danielle.
-Tak, już wracam. Idźcie przodem. Dogonię was. - powiedziałam stłumionym głosem. Popatrzyłam tęsknie w kierunku oceanu i wróciłam na taras.
Salon był wielki i nowoczesny.
Na środku był kominek, a dookoła białe kanapy. Na przyległej ścianie była wielka plazma, a na przeciwko stał półka z książkami.
Następnie zwiedziliśmy kuchnię i jadalnię, a później John zaprowadził nas do naszych sypialni i obiecał, że resztę zobaczymy następnego dnia.
-Luna, będę w salonie! - zawołał za mną, gdy odchodził. Zobaczyłam, że plecy Liama się spięły, gdy wchodził do swojego tymczasowego pokoju, który, jak na ironię, był obok mojego.
Weszłam do środka i zapaliłam światło. Przy ścianie stała moja walizka. Położyłam tam moją torbę na ramię i rozejrzałam się po pokoju. Ściany były biało-czarne i miały dwie wnęki,
gdzie stały szafki i łóżeczko dla małego dziecka. W centrum stało dwuosobowe łóżko, a kawałek dalej szafa...
Łóżeczko?! Wybałuszyłam oczy i zaczęłam się drapać po głowie. Czy to miała być jakaś sugestia?
Roześmiałam się cichutko i pokręciłam głową z rezygnacją. Podeszłam do mojej walizki i wyjęłam strój kąpielowy i piankę. Weszłam do łazienki, do której wejście było naprzeciwko szafy i przebrałam się.
-Idziemy? - zawołałam, gdy wpadłam do salonu z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. John popatrzył na mnie z rozbawieniem i wyłączył telewizor.
Zeszliśmy na plażę, rozmawiając. Podeszliśmy do chatki i wyjęliśmy dwie deski led-surfingowe.
-Jak podoba ci się pokój? - zapytał pogodnie.
-Jest spoko, ale jeszcze muszę go uzupełnić.
-Uzupełnić? - zapytał z uniesionymi brwiami.
-No wiesz... Dzieckiem... - opadła mu szczęka, a ja zaczęłam się śmiać. - No chodź do wody już, bo nie mogę się doczekać.
Wbiegłam do oceanu, nie czekając na niego. Woda była przyjemnie ciepła, a fale idealne do surfowania. Gdy odwróciłam się w stronę plaży, dostrzegłam, że była ona cała rozświetlona i słaba poświata padała na ocean.
-Idziesz?! - krzyknęłam i ułożyłam się na desce.
Popłynęłam w miejsce gdzie moim zdaniem "zaczynały" się fale i czekałam na właściwą. Gdy dołączył do mnie John, uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Jak ja za tym tęskniłem.
-Ja też.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
Jest! Niesprawdzany :P Następny w sobotę (chyba, że 5 komentarzy od 5 różnych osób :D) Dzięki za ponad 1090 wyświetleń xD
Pozdrawiam
Luna :D
Gdy wyszliśmy z budynku lotniska, czekał na nas bus. Usadowiłam się obok Johna z przodu, by nie musieć patrzeć na czekoladowookiego.
-Masz tam deski surfingowe? - zapytałam, by inni nie usłyszeli.
-Kilkanaście. Jestem zapalonym surferem. - uśmiechnął się do mnie.
-Jak tylko przyjedziemy, chciałabym iść popływać.
-Będzie już ciemno. - powiedział zrezygnowany. - To niebezpieczne.
-Umiem surfować nie gorzej jak tańczyć. Dam sobie radę. - uśmiechnęłam się pewnie, a on tylko skinął głową.
Po półtoragodzinnej jeździe busem, nareszcie dotarliśmy pod posiadłość Johna. Pomimo iż już zmierzchało, można było dostrzec szczegóły. Brama była w nowoczesnym stylu, a za nią biegła wybrukowana droga przez mały lasek. Podjechaliśmy po wielgachną willę,
2 lub 3 razy większą niż nasze razem wzięte. Budynek był wybudowany w stylu hawajskim. Rezydencja była drewniana, a dach pokryty strzechą. Przed nią był parking dla kilku samochodów, a obok znajdował się wielki garaż.
Wyszliśmy z samochodu i prędko wyjęliśmy nasze walizki.
-Zostawcie je tutaj. Larry zajmie się nimi. - gospodarz wskazał na chłopaka, który stał obok wejścia. - Najpierw pokarzę wam ocean, a potem wnętrze domu. - uśmiechnął się do nas i wskazał nam kierunek w jakim mieliśmy iść.
Z tyłu budynku był taras z leżakami i basenem. Całość oświetlały lampki powieszone na ścianach. Jedna strona basenu była oświetlona światłem domu, druga zaś księżyca, który widniał już na niebie.
W rogu tarasu były schody, które prowadziły do prywatnej plaży.
Wszyscy zaczęli schodzić, lecz na chwilę przystanęłam i obserwowałam ocean. Fale były duże, idealne dla ekstremalistów.
Na piasku były drewniane leżaki i drewniana chatka, zapewne na deski i napoje. John poprowadził nas w stronę miejsca na ogniska.
Stało tam kilkanaście krzeseł, a na środku był wybudowany kamienny krąg z paleniskiem.
Wszyscy byli zachwyceni i zaczęli między sobą dyskutować, kiedy będzie pierwsze ognisko.
-Tam są deski? - wskazałam podbródkiem domek na plaży.
-Tak. - John skinął głową. - Jak pójdziesz pływać, to przyjdź po mnie. Też muszę się zrelaksować. - wyszczerzył zęby, a ja zawtórowałam. - Ej pokazać wam dom?! - krzyknął do nich i pobiegł w stronę domu, a większość ruszyła za nim. Ja ociągałam się z powrotem, bo jeszcze patrzyłam na falującą wodę.
Po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Przeszły mnie przyjemne ciarki.
-Nie idziesz? - odwróciłam się i zobaczyłam Liama, a kawałek za nim Danielle.
-Tak, już wracam. Idźcie przodem. Dogonię was. - powiedziałam stłumionym głosem. Popatrzyłam tęsknie w kierunku oceanu i wróciłam na taras.
Salon był wielki i nowoczesny.
Na środku był kominek, a dookoła białe kanapy. Na przyległej ścianie była wielka plazma, a na przeciwko stał półka z książkami.
Następnie zwiedziliśmy kuchnię i jadalnię, a później John zaprowadził nas do naszych sypialni i obiecał, że resztę zobaczymy następnego dnia.
-Luna, będę w salonie! - zawołał za mną, gdy odchodził. Zobaczyłam, że plecy Liama się spięły, gdy wchodził do swojego tymczasowego pokoju, który, jak na ironię, był obok mojego.
Weszłam do środka i zapaliłam światło. Przy ścianie stała moja walizka. Położyłam tam moją torbę na ramię i rozejrzałam się po pokoju. Ściany były biało-czarne i miały dwie wnęki,
gdzie stały szafki i łóżeczko dla małego dziecka. W centrum stało dwuosobowe łóżko, a kawałek dalej szafa...
Łóżeczko?! Wybałuszyłam oczy i zaczęłam się drapać po głowie. Czy to miała być jakaś sugestia?
Roześmiałam się cichutko i pokręciłam głową z rezygnacją. Podeszłam do mojej walizki i wyjęłam strój kąpielowy i piankę. Weszłam do łazienki, do której wejście było naprzeciwko szafy i przebrałam się.
-Idziemy? - zawołałam, gdy wpadłam do salonu z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. John popatrzył na mnie z rozbawieniem i wyłączył telewizor.
Zeszliśmy na plażę, rozmawiając. Podeszliśmy do chatki i wyjęliśmy dwie deski led-surfingowe.
-Jak podoba ci się pokój? - zapytał pogodnie.
-Jest spoko, ale jeszcze muszę go uzupełnić.
-Uzupełnić? - zapytał z uniesionymi brwiami.
-No wiesz... Dzieckiem... - opadła mu szczęka, a ja zaczęłam się śmiać. - No chodź do wody już, bo nie mogę się doczekać.
Wbiegłam do oceanu, nie czekając na niego. Woda była przyjemnie ciepła, a fale idealne do surfowania. Gdy odwróciłam się w stronę plaży, dostrzegłam, że była ona cała rozświetlona i słaba poświata padała na ocean.
-Idziesz?! - krzyknęłam i ułożyłam się na desce.
Popłynęłam w miejsce gdzie moim zdaniem "zaczynały" się fale i czekałam na właściwą. Gdy dołączył do mnie John, uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Jak ja za tym tęskniłem.
-Ja też.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~
Jest! Niesprawdzany :P Następny w sobotę (chyba, że 5 komentarzy od 5 różnych osób :D) Dzięki za ponad 1090 wyświetleń xD
Pozdrawiam
Luna :D
Fajny ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a :*
Jest świetny ;)
OdpowiedzUsuńCzekam i życzę weny ;3