Rozdział 26
~Oczami Lori~
Siedzieliśmy wszyscy razem na kanapie, a Luna opierała się o stół z dwójką chłopaków z imprezy.
-Mam rezydencję w Los Angeles. Z dostępem do plaży. Spokojnie pomieści jakieś 15 osób, nawet więcej. - zaczął chłopak, chyba John. - Chcemy z chłopakami tam zabrać Lunę na dwa tygodnie, ale ona nie chce jechać bez przyjaciółek i brata. Głupie przyzwyczajenia - mruknął pod nosem, a my się zaśmialiśmy.
-Więc postanowiliśmy was zabrać ze sobą. - dokończył Alex.
-Kiedy? - zapytałam.
-W tę sobotę. Na dwa tygodnie.
-Odpada. Lecę z Erickiem posurfować do Francji. - popatrzyłam na Rudą, by wybadać jej reakcję. Jakby nie było odbiłam jej chłopaka.
-W porządku. - uśmiechnęła się do mnie. - A reszta? - spojrzała na pozostałych.
-Zadzwonię do managera. - oznajmił Zayn i wyszedł z pomieszczenia.
-Dziewczyny powinny mnie zastąpić. - wyszczerzyła się Vivien. - Nareszcie wakacje!
-Jeśli Zayn pojedzie, ja raczej też. - Alison też oczka się świeciły na myśl o oceanie blisko domu. Harry i Liam siedzieli jak na szpilkach, a Niall i Louis nerwowo chodzili po pomieszczeniu, nie mogąc się doczekać werdyktu managera.
Nagle do salonu wrócił Mulat ze skwaszoną miną. Usiadł na fotelu i schował twarz w dłoniach. Reszta zespołu zmarszczyła brwi.
-I co? - zapytał poddenerwowany Lou.
-Niestety, w tym czasie mamy jeden bardzo ważny wyjazd i Paul nie może nic z tym zrobić, więc przełożył dwa koncerty i trzy wywiady, żebyśmy mogli pojechać do LA z przyjaciółmi mojej siostrzyczki. - chłopcy zerwali się ze swoich miejsc i rzucili na Zayna. - Dobra, wystarczy wy moje małolaty. Raczej podziękujcie Johnowi, że nas zaprosili.
Wszyscy w piątkę wstali i otoczyli Johna, Alexa i Lunę, a my z dziewczynami obserwowałyśmy ich z rozbawieniem. Nagle wszyscy razem przytulili się do chłopaka, a Harry zaczął całować go po rękach.
-Ej spokój! - wyjęczała przez śmiech Ruda. - Zostawcie go, bo zmieni zdanie. - John popatrzył na nią jak na idiotkę.
-Jestem ich fanem. - powiedział z poker face'm, a jego kumple zwijali się ze śmiechu. - On też. - wskazał na Kai'a.
-Ogarnijcie się. - do akcji wkroczył tancerz z klubu. - Trzeba omówić szczegóły i tak dalej.
-Luna, możemy pogadać? - zapytałam cicho.
-Jasne.
Wyszłyśmy na korytarz, by w spokoju móc porozmawiać. Próbowałam się tłumaczyć Rudej,dlaczego jej nie powiedziałam o wyjeździe, ale ona nie chciała słuchać wyjaśnień.
-Ja go chyba kocham. - wyszeptałam, a ona mnie przytuliła.
-Wiem o tym od bardzo dawna. On ciebie też. Powiedział mi w szpitalu. - obdarzyła mnie promiennym uśmiechem. - Kiedy wyjeżdżacie?
-W niedzielę, w sobotę przylatuje tutaj. Spokojnie, zdążysz zrobić nam wykład. - wyszczerzyłam się do niej, a ona walnęła mnie w ramię.
-Spadaj.
~Oczami Harry'ego~
-O 15.45 mamy samolot, więc około 13 zbiórka tutaj. Pojedzie nas 14, nas 12 i jeszcze dwie inne dziewczyny Eleanor i Danielle, które będą czekać na lotnisku. Lot trwa 12 godzin. Jakieś pytania? - John siedział na fotelu i patrzył na wszystkich wyczekująco.
-Te dziewczyny są wolne? - zapytałem, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Tak Kochasiu, nie mają chłopaków, jeśli o to pytasz.
Wyszliśmy z chłopakami od dziewczyn około 23, ale czwórka przyjaciół Luny została i oglądali razem film. My mieliśmy następnego dnia rano wywiad, więc musieliśmy wracać do domu. Liam gotował się ze złości, widząc Lunę i Alexa siedzących razem na kanapie, a Zayn nawet tego nie zauważył, był tak zajęty Alison. Czasami było mi szkoda, że nie potrafiłem znaleźć dziewczyny, którą bym pokochał. Ale jeszcze nie czas, jak mówiła moja babcia.
Wszedłem do pokoju i po wykonaniu wieczornej toalety, położyłem się spać.
Dni leciały szybko i ani się obejrzałem, była sobota. Całe rano pakowaliśmy torby, a w południe zanieśliśmy je do willi obok.
Siedzieliśmy wszyscy razem i zajadaliśmy się pizzą, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Lori i Luna poderwały się z miejsca. Ruda posłała zadziorne spojrzenie przyjaciółce i poszła otworzyć drzwi, a niebieskowłosa usiadła na fotelu.
-Eric! Co ty tu robisz?! - zawołała, a Lori zachichotała. Patrzyliśmy na nią skonsternowani, a ona wzruszyła ramionami i nadal podśmiewała się pod nosem.
Po chwili wróciła do salonu, ciągnąc za sobą jej byłego chłopaka, który był czerwony.
-Harry, mogę cię prosić? - popatrzyłem na nią zdziwiony, ale posłusznie wstałem i stanąłem obok dziewczyny. - Eric, usiądź obok Blue. - mrugnęła okiem do dziewczyny, a ta zachichotała.
-Czego potrzebujesz od przystojniaka? - zapytałem rudowłosej i poruszyłem zabawnie brwiami.
-Robimy im wykład na temat bezpiecznego seksu. - wyszeptała mi do ucha. - Ale z jajem.
Uśmiechnęliśmy się do siebie głupkowato i zatarłem ręce. Wszyscy patrzyli na nas z rozbawieniem.
-Dzieci moje niedouczone. - zacząłem, a oni zgromili mnie wzrokiem. - Spotkaliśmy się tutaj dzisiaj, by przybliżyć wam kilka tematów. Po pierwsze - chwila ciszy - przed ślubem to jest grzech, ale was to nie dotyczy, bo już i tak to robiliście. - wszyscy wywali na mnie oczy, a później spłonęli rumieńcem. - Ale możemy się uchronić przed niepotrzebnymi konsekwencjami. - Luna szybko pobiegła do kuchni i przyniosła pudełko po ciastkach. Otworzyłem wieczko i zaśmiałem się. Zaplanowała wszystko. Wyjąłem pierwszą rzecz z pudełka. - To jest prezerwatywa, inaczej guma lub kondom. Chłopcy uwaga! To nakłada się na wasz "sprzęcik". - Eric przypominał buraka. - Niall to nie są baloniki, jak myślałeś.
-Ej! - krzyknął blondyn i zrobił naburmuszoną minę.
-Zademonstrować? - Luna zwijała się ze śmiechu i uniosła kciuki w górę.
-Nie! - wszyscy krzyknęli równocześnie.
-Po użyciu należy zrobić węzeł na końcu gumy. Zrozumiano? - zapytałem poważnym tonem, choć w środku śmiałem się do rozpuku z ich zdegustowanych min. - To jest płyn plemnikobójczy, ale może nie zadziałać, więc raczej na nim nie polegamy.
Wymieniłem im wszystkie sposoby antykoncepcji i gdy zapytałem, czy chcą wiedzieć coś jeszcze, jak jeden mąż odpowiedzieli, że wiedzą wszystko, co im do szczęścia potrzebne.
-Okey, to się rozumiemy, że nikt tu nie chce zostać młodym rodzicem? - skinęli głowami na pytanie Luny, a dziewczyna wyjęła jakiś koszyk zza kanapy i zaczęła go każdemu podsuwać, mówiąc "Bierz, ile potrzebujesz". Chłopcy niepewnie brali dwie, a dziewczyny po jednej. Gdy kolej przyszłam na mnie, zapakowałem kondomami kieszenie aż po brzegi.
-I tak przyjdziecie pożyczać. - mruknąłem pod nosem, a inni wybuchnęli śmiechem.
Gdy przyjechali znajomi Luny, oni także zostali obdarowani "prezentami". Zaśmiewali się z Rudej, że ona woli wrócić w pojedynkę niż później się tłumaczyć cioci.
-To przygodę czas zacząć. - krzyknął Alex i przytulił Lunę do siebie.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Jest z błędami, ale chyba dłuższy niż poprzedni :D Następny w poniedziałek. Dzięki za obecność i zachęcam do komentowania :) To naprawdę pomaga pisać i wymyślać ciąg dalszy :)
Pozdrawiam
Luna :D
-Mam rezydencję w Los Angeles. Z dostępem do plaży. Spokojnie pomieści jakieś 15 osób, nawet więcej. - zaczął chłopak, chyba John. - Chcemy z chłopakami tam zabrać Lunę na dwa tygodnie, ale ona nie chce jechać bez przyjaciółek i brata. Głupie przyzwyczajenia - mruknął pod nosem, a my się zaśmialiśmy.
-Więc postanowiliśmy was zabrać ze sobą. - dokończył Alex.
-Kiedy? - zapytałam.
-W tę sobotę. Na dwa tygodnie.
-Odpada. Lecę z Erickiem posurfować do Francji. - popatrzyłam na Rudą, by wybadać jej reakcję. Jakby nie było odbiłam jej chłopaka.
-W porządku. - uśmiechnęła się do mnie. - A reszta? - spojrzała na pozostałych.
-Zadzwonię do managera. - oznajmił Zayn i wyszedł z pomieszczenia.
-Dziewczyny powinny mnie zastąpić. - wyszczerzyła się Vivien. - Nareszcie wakacje!
-Jeśli Zayn pojedzie, ja raczej też. - Alison też oczka się świeciły na myśl o oceanie blisko domu. Harry i Liam siedzieli jak na szpilkach, a Niall i Louis nerwowo chodzili po pomieszczeniu, nie mogąc się doczekać werdyktu managera.
Nagle do salonu wrócił Mulat ze skwaszoną miną. Usiadł na fotelu i schował twarz w dłoniach. Reszta zespołu zmarszczyła brwi.
-I co? - zapytał poddenerwowany Lou.
-Niestety, w tym czasie mamy jeden bardzo ważny wyjazd i Paul nie może nic z tym zrobić, więc przełożył dwa koncerty i trzy wywiady, żebyśmy mogli pojechać do LA z przyjaciółmi mojej siostrzyczki. - chłopcy zerwali się ze swoich miejsc i rzucili na Zayna. - Dobra, wystarczy wy moje małolaty. Raczej podziękujcie Johnowi, że nas zaprosili.
Wszyscy w piątkę wstali i otoczyli Johna, Alexa i Lunę, a my z dziewczynami obserwowałyśmy ich z rozbawieniem. Nagle wszyscy razem przytulili się do chłopaka, a Harry zaczął całować go po rękach.
-Ej spokój! - wyjęczała przez śmiech Ruda. - Zostawcie go, bo zmieni zdanie. - John popatrzył na nią jak na idiotkę.
-Jestem ich fanem. - powiedział z poker face'm, a jego kumple zwijali się ze śmiechu. - On też. - wskazał na Kai'a.
-Ogarnijcie się. - do akcji wkroczył tancerz z klubu. - Trzeba omówić szczegóły i tak dalej.
-Luna, możemy pogadać? - zapytałam cicho.
-Jasne.
Wyszłyśmy na korytarz, by w spokoju móc porozmawiać. Próbowałam się tłumaczyć Rudej,dlaczego jej nie powiedziałam o wyjeździe, ale ona nie chciała słuchać wyjaśnień.
-Ja go chyba kocham. - wyszeptałam, a ona mnie przytuliła.
-Wiem o tym od bardzo dawna. On ciebie też. Powiedział mi w szpitalu. - obdarzyła mnie promiennym uśmiechem. - Kiedy wyjeżdżacie?
-W niedzielę, w sobotę przylatuje tutaj. Spokojnie, zdążysz zrobić nam wykład. - wyszczerzyłam się do niej, a ona walnęła mnie w ramię.
-Spadaj.
~Oczami Harry'ego~
-O 15.45 mamy samolot, więc około 13 zbiórka tutaj. Pojedzie nas 14, nas 12 i jeszcze dwie inne dziewczyny Eleanor i Danielle, które będą czekać na lotnisku. Lot trwa 12 godzin. Jakieś pytania? - John siedział na fotelu i patrzył na wszystkich wyczekująco.
-Te dziewczyny są wolne? - zapytałem, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Tak Kochasiu, nie mają chłopaków, jeśli o to pytasz.
Wyszliśmy z chłopakami od dziewczyn około 23, ale czwórka przyjaciół Luny została i oglądali razem film. My mieliśmy następnego dnia rano wywiad, więc musieliśmy wracać do domu. Liam gotował się ze złości, widząc Lunę i Alexa siedzących razem na kanapie, a Zayn nawet tego nie zauważył, był tak zajęty Alison. Czasami było mi szkoda, że nie potrafiłem znaleźć dziewczyny, którą bym pokochał. Ale jeszcze nie czas, jak mówiła moja babcia.
Wszedłem do pokoju i po wykonaniu wieczornej toalety, położyłem się spać.
Dni leciały szybko i ani się obejrzałem, była sobota. Całe rano pakowaliśmy torby, a w południe zanieśliśmy je do willi obok.
Siedzieliśmy wszyscy razem i zajadaliśmy się pizzą, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Lori i Luna poderwały się z miejsca. Ruda posłała zadziorne spojrzenie przyjaciółce i poszła otworzyć drzwi, a niebieskowłosa usiadła na fotelu.
-Eric! Co ty tu robisz?! - zawołała, a Lori zachichotała. Patrzyliśmy na nią skonsternowani, a ona wzruszyła ramionami i nadal podśmiewała się pod nosem.
Po chwili wróciła do salonu, ciągnąc za sobą jej byłego chłopaka, który był czerwony.
-Harry, mogę cię prosić? - popatrzyłem na nią zdziwiony, ale posłusznie wstałem i stanąłem obok dziewczyny. - Eric, usiądź obok Blue. - mrugnęła okiem do dziewczyny, a ta zachichotała.
-Czego potrzebujesz od przystojniaka? - zapytałem rudowłosej i poruszyłem zabawnie brwiami.
-Robimy im wykład na temat bezpiecznego seksu. - wyszeptała mi do ucha. - Ale z jajem.
Uśmiechnęliśmy się do siebie głupkowato i zatarłem ręce. Wszyscy patrzyli na nas z rozbawieniem.
-Dzieci moje niedouczone. - zacząłem, a oni zgromili mnie wzrokiem. - Spotkaliśmy się tutaj dzisiaj, by przybliżyć wam kilka tematów. Po pierwsze - chwila ciszy - przed ślubem to jest grzech, ale was to nie dotyczy, bo już i tak to robiliście. - wszyscy wywali na mnie oczy, a później spłonęli rumieńcem. - Ale możemy się uchronić przed niepotrzebnymi konsekwencjami. - Luna szybko pobiegła do kuchni i przyniosła pudełko po ciastkach. Otworzyłem wieczko i zaśmiałem się. Zaplanowała wszystko. Wyjąłem pierwszą rzecz z pudełka. - To jest prezerwatywa, inaczej guma lub kondom. Chłopcy uwaga! To nakłada się na wasz "sprzęcik". - Eric przypominał buraka. - Niall to nie są baloniki, jak myślałeś.
-Ej! - krzyknął blondyn i zrobił naburmuszoną minę.
-Zademonstrować? - Luna zwijała się ze śmiechu i uniosła kciuki w górę.
-Nie! - wszyscy krzyknęli równocześnie.
-Po użyciu należy zrobić węzeł na końcu gumy. Zrozumiano? - zapytałem poważnym tonem, choć w środku śmiałem się do rozpuku z ich zdegustowanych min. - To jest płyn plemnikobójczy, ale może nie zadziałać, więc raczej na nim nie polegamy.
Wymieniłem im wszystkie sposoby antykoncepcji i gdy zapytałem, czy chcą wiedzieć coś jeszcze, jak jeden mąż odpowiedzieli, że wiedzą wszystko, co im do szczęścia potrzebne.
-Okey, to się rozumiemy, że nikt tu nie chce zostać młodym rodzicem? - skinęli głowami na pytanie Luny, a dziewczyna wyjęła jakiś koszyk zza kanapy i zaczęła go każdemu podsuwać, mówiąc "Bierz, ile potrzebujesz". Chłopcy niepewnie brali dwie, a dziewczyny po jednej. Gdy kolej przyszłam na mnie, zapakowałem kondomami kieszenie aż po brzegi.
-I tak przyjdziecie pożyczać. - mruknąłem pod nosem, a inni wybuchnęli śmiechem.
Gdy przyjechali znajomi Luny, oni także zostali obdarowani "prezentami". Zaśmiewali się z Rudej, że ona woli wrócić w pojedynkę niż później się tłumaczyć cioci.
-To przygodę czas zacząć. - krzyknął Alex i przytulił Lunę do siebie.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Jest z błędami, ale chyba dłuższy niż poprzedni :D Następny w poniedziałek. Dzięki za obecność i zachęcam do komentowania :) To naprawdę pomaga pisać i wymyślać ciąg dalszy :)
Pozdrawiam
Luna :D