czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 17

Rozdział 17

~Oczami Liama~
Dziewczyna zamachnęła się na Lunę, lecz ta w ostatnim momencie się zasłoniła. Później akcja toczyła się w przyspieszonym tempie. Ruda walnęła dziewczynę w rękę dwukrotnie, a ona upuściła ostrze. Pochyliła się w stronę dziewczyny i coś jej powiedziała, następnie pozbierała zakupy i ruszyła chodnikiem, omijając tłum kłębiący się wokół chłopaków. Miała spokojną minę, jakby codziennie ktoś próbował ją dźgnąć nożem. Normalka.
Próbowałem za nią pobiec, lecz fanki znowu otoczyły mnie kołem. Przedostałem się do pozostałych i razem zaczęliśmy się przeciskać. Gdy fanki odpuściły, banda reporterów zlazła się zewsząd.
-Proszę o uwagę! - zawołał Zayn i zapanowała cisza. Wszyscy byli ciekawi, co miał do powiedzenia. - Tamta rudowłosa dziewczyna to moja SIOSTRA, która mieszkała w Australii i wróciła niedawno temu do Anglii. Resztę opowie ona sama na konferencji prasowej, którą zwołamy niedługo. Dziękuję! - ruszyliśmy zgodnie do willi. Gdy wchodziliśmy do domu, Luna wychodziła.
-A ty znowu gdzie? - spytał podirytowany Zayn.
-Wrócę, spoko. I widzieliście, umiem poradzić sobie sama. Więc teraz przepraszam, ale się śpieszę. - próbowała mnie wyminąć, lecz chwyciłem ją za rękę.
-Poczekasz na mnie 5 minut? Pójdę z tobą. - uśmiechnąłem się, a ona pokręciła z rezygnacją głową.
-Mam kilka spraw do załatwienia, a za godzinę mam zajęcia.
-Zajęcia? Chyba żartujesz. Wczoraj wyszłaś ze szpitala, powinnaś odpoczywać, a nie wracać do pracy! - nie posłuchała mnie, wyrwała rękę i odeszła. Nie mogłem za nią pobiec bez butów. Przynajmniej była ciepło ubrana, uśmiechnąłem się, widząc swoją bluzę.
Po jakieś godzinie zostaliśmy sami. Dziewczyny poszły do domu obok przygotować wszystko i zabrać jakieś ubrania na zmianę. Usiedliśmy wszyscy przy stole i zaczęliśmy gadać o dzisiejszych wydarzeniach. Wszyscy razem podjęliśmy bardzo ważną decyzję, która mogła zmienić nasze życie.

~Oczami Luny~
Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Po chwili w progu stanął James z niewyraźną miną i gestem zaprosił mnie do środka.
Zebraliśmy się w salonie i kazałam im usiąść. Stanęłam przed nimi i wypuściłam głośno powietrze z dobrze działających płuc.
-Nie wiem, kto się wypaplał, że nie będziemy ze sobą współpracować, ale chcę wam wytłumaczyć, dlaczego nie mogę. - oddech. - Otóż, za niedługo chcę zacząć studiować i będę mieć mało czasu. Do tego będę udzielała lekcji w szkole tańca i prywatnych, w celach zarobkowych. Nie mogę jednak być waszą choreografką, bo to łączy się z wyjazdami i częstymi nieobecnościami w pracy i na zajęciach. Te studia to moje marzenie, a w szpitalu obiecałam sobie nie rezygnować z marzeń. Przepraszam. - spuściłam wzrok na trampki i wpatrywałam się w małe serduszko narysowane na bucie.
-Luna... Rozumiemy cię i nie musisz przepraszać. Ale musisz nam coś obiecać. - spojrzałam na nich pytająco. - Masz o siebie dbać. Jeśli jeszcze raz wylądujesz w szpitalu, to skopiemy ci tyłek. - uśmiechnęli się, co odwzajemniłam.
-Ok, wy moi mali braciszkowie.
-Mali? Chodź tu. - zrobiliśmy grupowy uścisk. - Zawsze możesz do nas przyjść, wiesz o tym siostrzyczko?
Gdy wyszłam z mieszkania The Vamps, pobiegłam do DarrioDanceStudio. Teraz mogłam się spokojnie zgodzić, że jestem zdrowa. Nic mnie nie bolało i przebieżka była czystą przyjemnością.
Weszłam na salkę przebrana w dresy do tańca i top sportowy. Zawsze miałam 2 pary spodni w szafce i kilka topów, z czego się teraz bardzo cieszyłam. Usiadłam w rogu i zaczęłam się rozciągać. Po kilku minutach byłam gotowa. Chwilę później do pomieszczenia wparowała roześmiana grupka nastolatków przebrana w luźne ciuchy. Zatrzymali się na środku i czekali na instruktora, gadając między sobą. Wstałam i cichutko przeszłam pod lustro, nikt mnie nie zauważył.
-Witaj grupo! - zawołałam. Wszystkie rozmowy ucichły i jak jeden mąż odwrócili się w moją stronę. Na ich twarzach było widać ulgę i radość. - Darrio was wymęczył?
Wszyscy po kolei podchodzili do mnie i przytulali.
-Chcieliśmy wpaść do szpitala, ale nikt nam nie chciał powiedzieć, gdzie byłaś. - powiedział Sam, najstarszy z grupy.
-O, jakie to słodkie... Jak myślicie, że będziecie mieć fory, to się grubo mylicie. - uśmiechnęłam się ironicznie. - Dzisiaj tańczymy w parach. - w drzwiach stanął zaskoczony Darrio. - Dobrze się rozgrzać! Zaraz wracam.
Wyszliśmy na korytarz i zaczęliśmy dyskutować, czy nie powinnam wziąć sobie urlopu.
-Nie jestem kaleką. Jestem zdrowsza niż byłam, muszę wypróbować te nowe płuca. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Wiem, że nie wygram. Na wszelki wypadek wyślę ci na zajęcia Maksa, ok? - Maks był naszym ratownikiem medycznym, który zawsze był na miejscu w razie wypadku. Miał 30 lat i był gejem, z tego, co było mi wiadome. Przyjaźnił się z każdym i każdy go lubił.
-Skoro musisz. Poproś go, żeby kupił mi coś do jedzenia! Jestem strasznie głodna! - zawołałam na odchodne.
Wróciłam na salę i stanęłam przed lustrem.
-Sammy, chodź tutaj. - pokazałam mu krótki filmik nagrany specjalnie na potrzeby lekcji ( https://www.youtube.com/watch?v=4GdE1_9qx0I ) . - Dasz radę?
-Spróbuję.
-Ashley, puść 10, ok? - zwróciłam się do dziewczyny najbliżej radia. - Zaczynamy.
Sammy radził sobie całkiem nieźle. Nie był jakiś powalający, ale było dobrze. Cała grupa powtarzała układ za mną, najpierw dziewczyny, potem chłopcy. Maks siedział w kącie sali z apteczką i kilkoma batonikami.
Stałam pod ścianą i patrzyłam, jak grupa sobie radzi, gdy zakręciło mi się w głowie. Przymknęłam oczy i oparłam się, by nie upaść.
-Okey! Pięć minut przerwy. - zawołałam i zsunęłam się na podłogę.
-Luna, wszystko okey? - Maks zaraz pojawił się obok mnie.
-Masz coś do jedzenia? Cały dzień nic nie jadłam. - posłał mi karcące spojrzenie i podał dwa czekoladowe cuda. Szybko rozerwałam opakowanie i wgryzłam się w smakołyk. - Pycha! Ratujesz mnie, wiesz?
-Czemu nic dzisiaj nie jadłaś? - zapytał troskliwym tonem.
-Nie było okazji i czasu. - uśmiechnęłam się wdzięcznie, gdy wcinałam drugi batonik. - Dzięki wielkie, jesteś kochany. - pocałowałam go w policzek i wstałam, by dalej prowadzić zajęcia.
Przebrałam się w normalne ciuchy i wyszłam z szatni, wpadając na kogoś.
-Podrzucić cię? - zapytał wesoło Maks.
-Jeśli chcesz. - uśmiechnęłam się słodko. Byłam strasznie zmęczona i było mi to na rękę.
Odprowadził mnie pod same drzwi i śmialiśmy się jak wariaci. Nagle drzwi otworzyły się.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
No i jest :P Pisany do 2 :P Dzięki za komentarze i za obecność :) Następny pojawi się jutro lub w sobotę xD
Pozdrawiam 
Luna :D

3 komentarze:

  1. Jeeej. Wiedziałam, że będzie dzisiaj... ♥ Jestem wróżbita Maciej normalnie. ;D Super! Czekam na next. Mam nadzieję, że jutro! ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. No świetny ;) Dobrze, że Lunie nic nie jest ;3 Czekam do jutra i ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ;) czekam na nn i weny ;d

    OdpowiedzUsuń

Podaruj mi swój uśmiech i skomentuj :)