środa, 23 lipca 2014

Rozdział 9

Rozdział 9

Byłam w sali, która miał dwie ściany ze szkła. Była ogromna. Po jednej stronie stało moje łóżko, a na drugim końcu pomieszczenia były kanapy i fotele. Na których spali moi przyjaciele.
Alison leżała wtulona w Zayna (podświadomie wiedziałam, że coś się kroi ), obok nich leżeli Connor z Vivien, także blisko siebie. Jedną wersalkę zajmowała ciocia. Na fotelach drzemali Tristan, Niall, Louis, James i Harry. Na ostatniej sofie spał Eric z Lori. Zakochańce. No przecież się nie dowiem! Ale co mi tam, niech się cieszą. W sumie nie przeszkadzało mi to, ale gdyby tam leżał Liam... Nawet nie wiedziałam, skąd wzięła się ta myśl. Właśnie, gdzie on był? Brakowało tylko Payne'a i Brada. Spojrzałam na podłogę wyścielaną dywanem i znalazłam Simpsona. Przewróciłam się na drugi bok, bo tamta pozycja była niewygodna i doznałam szoku. Obok łóżka na krześle spał brunet, a na nim Grey. Odkąd to w szpitalu można mieć zwierzęta i jeszcze w dodatku takie sale? Miałam na twarzy maskę tlenową, ale udało mi się wyszeptać imię kotki, a ona przeciągnęła się i spojrzała na mnie swymi pięknymi niebieskimi oczami. Miauknęła cicho i wskoczyła na moje kolana. Zaczęłam ją głaskać, a ona mruczała uspokajająco. Przypatrywałam się Liamowi. Koszulka delikatnie opinała jego tors i ramiona. Musiał ćwiczyć na siłowni. Nagle naszła mnie ochota, by przesunąć rękach po jego mięśniach na rękach i brzuchu. Odrzuciłam tą myśl i skupiłam wzrok na twarzy chłopaka. Miał długie rzęsy okalające piękne oczy. Powieki były zamknięte, a usta lekko rozchylone. Miałam ochotę go pocałować. Skarciłam się w myślach. Znałam go nawet nie cały tydzień, a już na mnie tak działał. Musiałam się od niego trzymać z daleka i nie zostać zranioną lub mogłam się zakochać i czekać na ostateczny cios od losu, którego nie wytrzymam psychicznie. Spojrzałam na jego włosy, które nie były zbyt długie i stały na żelu do góry. Zaraz po umyciu, musiały być niezwykle miękkie. Moje myśli cały czas biegły w stronę osoby, śpiącej obok mnie na krześle. Musiało mu być cholernie niewygodnie...
Głaskałam kota, by zniwelować palący ból w płucach. Czyli jeszcze miałam płuca! Dotyk delikatnej sierści zwierzaka i cudowny widok śpiącego Payne'a działał na mnie odprężająco. Ułożyłam się jeszcze wygodniej i przyglądałam się sali. Na pewno nie byłam już w Bolingbroke Hospital. Tam na każdym drzwiach sali na OIOMie widniał napis BGB Hospital, a tutaj go nie było. Nagle zaczęło mi burczeć w brzuchu. Nie chciałam nikogo obudzić, więc postanowiłam wezwać pielęgniarkę. Przy łóżku zauważyłam zestaw przycisków. Jeden z nich był zielony. Do przywołania kogoś, gdy nie była potrzebna interwencja lekarza. Nacisnęłam go i po chwili drzwi cichutko się otworzyły. Do pomieszczenia weszła pani po czterdziestce w białym fartuszku. Miała zatroskaną minę. Podeszła do mnie i uśmiechnęła się.
-Witamy z powrotem. Jest noc z środy na czwartek, 20 sierpnia. Wiesz, gdzie jesteś?
-Szpital? Ale za wysoki komfort, jak na normalny szpital. - wychrypiałam.
-Znajdujesz się w Royal Brompton Hospital, na wydziale płucnym, w części apartamentowej. Twoi znajomi powiedzieli, że nie wyjdą ze szpitala, więc przenieśliśmy cię tutaj, by mieli, gdzie spać. Zazwyczaj tego nie robimy, bo te pomieszczenia są przeznaczone dla Rodziny Królewskiej. Ale oni tu siedzieli od twojego przeniesienia z Bolingbroke'a, czyli od jakiś 40 godzin. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. - Prawdziwi z nich przyjaciele, a taki narzeczony to skarb. - wskazała podbródkiem Liama. Narzeczony?! Co on im naopowiadał?! Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak powiedział.
-Dobrze się czujesz? - z zamyśleń wyrwał mnie zaniepokojony głos kobiety.
Próbowałam coś powiedzieć, ale płuca odmawiały mi współpracy. Wskazałam na klatkę piersiową i skrzywiłam się. Pielęgniarka trafnie odczytała moją niemą wypowiedź. Podała mi kartkę i długopis, a potem podeszła do szafki po środki przeciwbólowe. Wbiła mi strzykawkę w rękę i nacisnęła tłoczek. Po chwili moje ciało odprężyło się i ból niemalże zniknął.
Wzięłam do ręki podane mi przyrządy i napisałam "Jestem głodna". Kobieta spojrzała na kartkę i roześmiała się cichutko.
-Zaraz coś ci przyniosę. - wyszeptała. -Ładnego masz kotka. Dzisiaj spałaszował ciastko z pokoju lekarskiego. - uśmiechnęła się, co odwzajemniłam i wyszła. Spojrzałam na Grey. Patrzyła na mnie i ocierała się o moją dłoń. Można było się po niej tego spodziewać.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Hej! Napisałam! :D Jest rozdział dłuższy niż poprzednie xD Dziękuję za komentarze mojej Dwójce Wspaniałych :P I zachęcam do komentowania. Jedno słowo, a cieszy :) Następny w... piątek! Jutro nie będę mieć czasu, chyba że będzie padać :P 
Pozdrawiam 
Luna :D

2 komentarze:

  1. Jeej. Napisalas! ^^ super. Czekam na nexta! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww ^.^ jest wspaniały ;) I wgl ;P Czekam ;3
    PS. Tu jest mój nowy blog dopiero prolog ale za jakiś czas będzie 1 rozdział ;> Tu jest link: http://zastanow-sie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Podaruj mi swój uśmiech i skomentuj :)