Rozdział 10
~Oczami Liama~
Obudziło mnie zamknięcie drzwi. Pierwsze, co zrobiłem to sprawdziłem godzinę. Po 4 nad ranem. Poprawiłem się na krześle i rozglądnąłem się. Moi przyjaciele spali na drugim końcu sali, a Grey siedziała na kolanach Luny, która ją głaskała. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
-Hej. - ziewnąłem.
-Hej. - wychrypiała. Miała głos, jakby wypaliła 2 paczki papierosów.
-Jak się czujesz? - spytałem zaspany.
Uniosła jeden kciuk do góry i uśmiechnęła się. Sięgnęła na szafkę obok łóżka i chwyciła notes i długopis. "IDŹ SPAĆ, NIGDZIE SIĘ STĄD NIE RUSZAM"
-Ok - spojrzałem na koniec sali i wygodnie ułożyłem się na krześle. Przymknąłem oczy, ale zaraz potem poczułem szturchnięcie w ramię. Spojrzałem na dziewczynę. "TO ŁÓŻKO JEST WYSTARCZAJĄCO DUŻE DLA NAS DWOJGA :)" Otworzyłem oczy ze zdziwienia, a ona przesunęła się na materacu, robiąc miejsce dla mnie. Patrzyłem na nią zaszokowany. Ona tylko się uśmiechnęła i poklepała miejsce obok siebie. Wszystkie rurki i kabelki były po stronie Luny, więc do drugiej strony nic nie torowało dostępu.
Zayn mnie zabije - pomyślałem - Pieprzyć to.
Wsunąłem się delikatnie na miejsce obok dziewczyny. Oboje byliśmy ciut skrępowani swoją obecnością, lecz po chwili zorientowałem się, że nasze ciała się rozluźniły. Ruda odprężyła się i jej oddech zaczął się regulować. Przyglądałem się jej i zastanawiałem się, dlaczego miała cały czas pod górkę.
Nagle poczułem, jak coś oplata mnie w pasie niczym bluszcz. Spojrzałem na wtuloną we mnie dziewczynę. Uśmiechnąłem się pod nosem i pocałowałem ją w czoło, na co zamruczała coś niezrozumiale. Patrzyłem na nią, dopóki nie zmorzył mnie sen.
~Oczami Luny~
-Zostaw! Nie dotykaj mnie! Nie! - rzucałam się, by ojciec mnie nie dotknął. Odpychałam go od siebie, aż w końcu kilka par rąk mnie przytrzymało.
-Luna, spokojnie. Otwórz oczy. - usłyszałam kojący głos brata.
Uchyliłam powieki i oślepiło mnie białe światło. Gdy wzrok przyzwyczaił się do jasności, ujrzałam pochylonych nade mną Zayna, Liama i Louisa. Tomlinson przytrzymywał moje nogi, a chłopcy moje ręce.
-To tylko sen... Tylko sen... - szeptał Zayn i mnie przytulił. Zesztywniałam. Nie mogłam jeszcze się dobudzić i cały czas wydawało mi się, że ojciec za sekundę tu wpadnie. - Spokojnie, nic ci nie grozi. Nie dam cię więcej skrzywdzić. Obiecuję.
Zaczęłam się rozluźniać. Mnóstwo kabelków wychodziło z mojego ciała, ale co dziwne oddychałam samodzielnie. Odetchnęłam głęboko i wtuliłam się w brata.
-Nic mi nie jest. Przepraszam. - nie chciałam litości, nie potrzebowałam współczucia. - Jest tu ciocia?
-Poszła po kawę. Za chwilę wróci.
-To dobrze. - uśmiechnęłam się i w tej chwili do sali wszedł lekarz.
-Proszę wszystkich o opuszczenie sali. Potrzebuję porozmawiać z pacjentką.
Chłopcy i, jak zauważyłam, dziewczyny szepczące w kącie wyszli na korytarz, mamrocząc pod nosem pożegnania.
-Jak się pani czuje? - zapytał mężczyzna. Był może koło 35 lat.
-Jakby walec po mnie przejechał. - uniosłam kąciki ust kpiąco.
-Czyli środki przeciwbólowe przestają działać. Orientuje się pani, co się działo od niedzieli rano?
-Nie do końca. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-W niedzielę pani płuca były pełne płynu. Odciągnęli go w Bolingbroke, ale w nocy miała pani zapaść. Na stole operacyjnym serce zatrzymało się, ale wznowiło pracę, cudem. Lekarze spisywali wtedy panią na straty. Odzyskała pani świadomość w poniedziałek około południa i wydawało się, że najgorsze za panią, lecz w nocy coś się stało, nadal nie wiemy co. Koledzy z Bolinga wprowadzili panią w stan śpiączki farmakologicznej, a później wysłali do nas. Spała pani do dzisiejszej nocy. Pani płuca w nocy nie chciały pracować i była pani podłączona do respiratora, ale rano zaczęły funkcjonować, jakby nigdy nie była pani chora. Pani stan bardzo szybko się poprawia. Jeśli tak dalej pójdzie w przyszłym tygodniu wypuścimy panią do domu. Jednak przez następne 3 miesiące będzie musiała pani zjawiać się w szpitalu na kontrolę co 2 tygodnie, ewentualnie co 3. Zrozumiała pani wszystko?
-Tak, dziękuję.
-Zobaczymy się na obchodzie za dwie godziny. - uśmiechnął się i wyszedł. Rozmawiał chwilę z Zaynem, a potem wpuścił ich do sali.
-Zostało nas trzech. - Mulat uśmiechnął się smutno. - The Vamps mają próby do koncertu w piątek, dziewczyny poszły do pracy, bo od przedwczoraj brały urlopy. Harry i Niall poszli po coś do jedzenia, a ciocia po kawę.
-Powinniście iść do domu. Nic mi nie jest i sobie poradzę. Lekarz powiedział, że jest już w porządku i będę zdrowa. - zapewniłam.
-Ostatni raz, gdy to słyszeliśmy, zapadłaś w śpiączkę. - wtrącił drwiąco Liam. Posłałam mu potępiające spojrzenie.
-A wasz manager i trasa koncertowa za 2 tygodnie? Nie musicie robić prób ani nic innego?
-Dopiero wieczorem.
-Idźcie spać! Ja muszę pogadać z ciocią! Macie 20 minut, a potem powiem ochronie, żeby was nie wpuszczali do szpitala przez tydzień. - przekrzywiłam śmiesznie głowę, zrobiłam surową minę i wskazałam drzwi. Liam i Zayn spuścili głowę "Jeszcze tu wrócę" i wyszli. Louis podszedł do mojego łóżka ze skruszoną miną.
-Ja chciałem przeprosić za tamte drzwi, co zatrzasnąłem ci przed nosem. Nie byłem sobą. Wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać.
-Louis, wyluzuj. Nie jestem pamiętliwa i Liam mi wszystko wytłumaczył. A poza tym jestem ci to winna. - uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
-Za Zayna? - spytał, a ja skinęłam głową. - Trzymaj się Mała! Ja idę pilnować tamtych dwóch głupków.
-Nie wypuść ich dzisiaj już z domu, okey? Leć już.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Tragiczny wyszedł, ale jest :) Przepraszam, że tak długo, ale wszystko, co napisałam, nie podobało mi się. Następny we wtorek, bo jutro brak czasu, to samo poniedziałek. Do napisania!
Pozdrawiam
Luna :D
-Luna, spokojnie. Otwórz oczy. - usłyszałam kojący głos brata.
Uchyliłam powieki i oślepiło mnie białe światło. Gdy wzrok przyzwyczaił się do jasności, ujrzałam pochylonych nade mną Zayna, Liama i Louisa. Tomlinson przytrzymywał moje nogi, a chłopcy moje ręce.
-To tylko sen... Tylko sen... - szeptał Zayn i mnie przytulił. Zesztywniałam. Nie mogłam jeszcze się dobudzić i cały czas wydawało mi się, że ojciec za sekundę tu wpadnie. - Spokojnie, nic ci nie grozi. Nie dam cię więcej skrzywdzić. Obiecuję.
Zaczęłam się rozluźniać. Mnóstwo kabelków wychodziło z mojego ciała, ale co dziwne oddychałam samodzielnie. Odetchnęłam głęboko i wtuliłam się w brata.
-Nic mi nie jest. Przepraszam. - nie chciałam litości, nie potrzebowałam współczucia. - Jest tu ciocia?
-Poszła po kawę. Za chwilę wróci.
-To dobrze. - uśmiechnęłam się i w tej chwili do sali wszedł lekarz.
-Proszę wszystkich o opuszczenie sali. Potrzebuję porozmawiać z pacjentką.
Chłopcy i, jak zauważyłam, dziewczyny szepczące w kącie wyszli na korytarz, mamrocząc pod nosem pożegnania.
-Jak się pani czuje? - zapytał mężczyzna. Był może koło 35 lat.
-Jakby walec po mnie przejechał. - uniosłam kąciki ust kpiąco.
-Czyli środki przeciwbólowe przestają działać. Orientuje się pani, co się działo od niedzieli rano?
-Nie do końca. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-W niedzielę pani płuca były pełne płynu. Odciągnęli go w Bolingbroke, ale w nocy miała pani zapaść. Na stole operacyjnym serce zatrzymało się, ale wznowiło pracę, cudem. Lekarze spisywali wtedy panią na straty. Odzyskała pani świadomość w poniedziałek około południa i wydawało się, że najgorsze za panią, lecz w nocy coś się stało, nadal nie wiemy co. Koledzy z Bolinga wprowadzili panią w stan śpiączki farmakologicznej, a później wysłali do nas. Spała pani do dzisiejszej nocy. Pani płuca w nocy nie chciały pracować i była pani podłączona do respiratora, ale rano zaczęły funkcjonować, jakby nigdy nie była pani chora. Pani stan bardzo szybko się poprawia. Jeśli tak dalej pójdzie w przyszłym tygodniu wypuścimy panią do domu. Jednak przez następne 3 miesiące będzie musiała pani zjawiać się w szpitalu na kontrolę co 2 tygodnie, ewentualnie co 3. Zrozumiała pani wszystko?
-Tak, dziękuję.
-Zobaczymy się na obchodzie za dwie godziny. - uśmiechnął się i wyszedł. Rozmawiał chwilę z Zaynem, a potem wpuścił ich do sali.
-Zostało nas trzech. - Mulat uśmiechnął się smutno. - The Vamps mają próby do koncertu w piątek, dziewczyny poszły do pracy, bo od przedwczoraj brały urlopy. Harry i Niall poszli po coś do jedzenia, a ciocia po kawę.
-Powinniście iść do domu. Nic mi nie jest i sobie poradzę. Lekarz powiedział, że jest już w porządku i będę zdrowa. - zapewniłam.
-Ostatni raz, gdy to słyszeliśmy, zapadłaś w śpiączkę. - wtrącił drwiąco Liam. Posłałam mu potępiające spojrzenie.
-A wasz manager i trasa koncertowa za 2 tygodnie? Nie musicie robić prób ani nic innego?
-Dopiero wieczorem.
-Idźcie spać! Ja muszę pogadać z ciocią! Macie 20 minut, a potem powiem ochronie, żeby was nie wpuszczali do szpitala przez tydzień. - przekrzywiłam śmiesznie głowę, zrobiłam surową minę i wskazałam drzwi. Liam i Zayn spuścili głowę "Jeszcze tu wrócę" i wyszli. Louis podszedł do mojego łóżka ze skruszoną miną.
-Ja chciałem przeprosić za tamte drzwi, co zatrzasnąłem ci przed nosem. Nie byłem sobą. Wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać.
-Louis, wyluzuj. Nie jestem pamiętliwa i Liam mi wszystko wytłumaczył. A poza tym jestem ci to winna. - uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
-Za Zayna? - spytał, a ja skinęłam głową. - Trzymaj się Mała! Ja idę pilnować tamtych dwóch głupków.
-Nie wypuść ich dzisiaj już z domu, okey? Leć już.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Tragiczny wyszedł, ale jest :) Przepraszam, że tak długo, ale wszystko, co napisałam, nie podobało mi się. Następny we wtorek, bo jutro brak czasu, to samo poniedziałek. Do napisania!
Pozdrawiam
Luna :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i nie jest tragiczny ;)
Dziękuje za Twój komentarz na blogu to bardzo pomaga ;> Zresztą sama wiesz jak to jest ;d
Czekam na kolejny rozdział ;3
Super. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuń