Rozdział 4
Obudził mnie rano cudowny zapach. Zwlokłam się z łóżka z zamiarem rychłego powrotu. Niedziela była dniem wolnym od pracy i obowiązków. Tylko relaks. Nie przebierając się z piżamy, podążyłam za piękną wonią, która prowadziła mnie do kuchni. Przymknęłam oczy z przyjemności i szłam dalej. Nagle uderzyłam w ścianę. Zamknęłam oczy i upadłam na podłogę z hukiem. Zaczęłam pocierać dłońmi czoło, którym przyłożyłam w dzieło szatana. Po chwili poczułam, że się unoszę. Oszołomiona podniosłam powieki i napotkałam zmartwione czekoladowe tęczówki.
-Wszystko okey? - zapytał łagodnym głosem, nadal mnie trzymając.
-Tak, dzięki. Możesz mnie postawić. Po prostu przyłożyłam w ścianę i się przewróciłam. - uśmiechnęłam się. - Puść mnie, jestem ciężka.
-Dobrze wiesz, że jesteś lekka jak piórko. Pozwól, że zaniosę cie na śniadanie. - przycisnął mnie do siebie i mogłam usłyszeć szybkie bicie jego serca. Mogłam się założyć, że moje biło jeszcze szybciej. Skierował się w stronę kuchni i posadził mnie na krześle przy wyspie na środku kuchni. Po chwili przede mną pojawił się talerz pełen naleśników i słoik z nutellą. Naprzeciwko mnie usiadł Liam ze swoją porcją. Dopiero wtedy spostrzegłam, że byliśmy sami.
-Gdzie reszta?
-Zayn i Alison pojechali po jakieś rzeczy dla nas, bo Zayn powiedział, że albo ty się do nas wprowadzisz na tydzień albo my zamieszkamy tu. Twój braciszek bardzo się do mnie przywiązał, jak widać. Lori poszła na zakupy z Bradem i Connorem, bo już tu byli, żeby pogadać. A Vivien odsypia. Cały czas gdzieś łaziła. Zasnęła coś po piątej.
-Niepotrzebnie was martwiłam. - jak mogłam być tak głupia i wyjąć inhalator przy nich?
-Moim zdaniem niepotrzebnie przed nimi to ukrywałaś. Więcej czasu spędziłabyś z nimi. - uśmiechnął się do mnie ciepło. Nie myśląc, zeszłam z krzesła, podeszłam do niego i wtuliłam się w jego gorące ciało. Zeskoczył ze stołka i objął mnie ramionami. Czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że z Liamem nic nie mogło mi się stać.
-Dziękuję. - wymamrotałam w sweter, który miał na sobie.
-Nie masz za co Mała. - wiedziałam, że się uśmiechał.
Staliśmy tak dłuższą chwilę, rozkoszując się ciepłem drugiej osoby. Gdy oderwaliśmy się od siebie, oboje spłonęliśmy rumieńcem. Chłopak odchrząknął nerwowo.
-Naleśniki wystygną.
-Tak. - wyszeptałam ze wzrokiem wbitym w moje bose stopy. Wróciłam na swoje miejsce i dokończyłam śniadanie. W momencie, gdy odkładałam talerz do zlewu, do mieszkania wpadła Lori z chłopakami. Rzuciła mi gazetę. Nie wiedziałam, o co chodziło. Spojrzałam na okładkę i zrobiło mi się słabo. Zaczęłam szukać inhalatora po kieszeniach, ale nie znalazłam go. Spojrzałam na Liama z przerażeniem i wyszeptałam "Mój pokój". Po czym osunęłam się na podłogę, zwijając w kłębek, usilnie próbując nabrać powietrza. Dźwięki wokół mnie się wygłuszyły i byłam skupiona na coraz dotkliwszym bólu w płucach. Coraz trudniej było zaczerpnąć choć odrobinę tlenu. Ciemność zaczęła mnie otaczać z każdej strony, lecz w ostatniej chwili poczułam na ustach plastik i usłyszałam opanowany ton głosu.
-Luna, teraz głęboko odetchnij. - jednak zaraz w głosie rozbrzmiała rozpacz. - Cholera Luna, zacznij w końcu oddychać! Nie rób mi tego Mała! Walcz! - ktoś krzyczał.
Zaciągnęłam duży haust tlenu w czystej postaci, wydzielanego przez sprzęt. Ciemne plamy zaczęły znikać sprzed oczu, aż w końcu widziałam w kolorach. Nadal oddychałam tylko dzięki inhalatorze. Zobaczyłam Payne'a wpatrującego się we mnie, który trzymał urządzenie w dłoniach. Kawałek dalej stali Connor i Lori, a za nimi szybko chodził Brad i rozmawiał przez telefon. Gdy skończył odwrócił się w stronę Liama.
-Karetka już jedzie. - oznajmił zdenerwowanym tonem, a brunet skinął mu głową. Karetka?! Zerwałam się z podłogi i ponownie bym upadła, gdyby nie chłopak. Wziął mnie po raz drugi tego dnia na ręce i zaniósł na kanapę. Położył mnie delikatnie, a ja zaraz próbowałam usiąść, lecz przytrzymał mnie w pozycji leżącej. Fuknęłam z irytacją.
-Nigdzie nie jadę. - powiedziałam wkurzona.
-Owszem tak. - wtrącił się Brad.
-Wcale nie. - nie chciałam jechać do szpitala, za dużo czasu tam spędzałam. Jeszcze ta durna gazeta. - Podajcie mi tamto dziadostwo. - posłusznie Connor podał mi czasopismo.
"Nowa choreografka The Vamps: gra na dwa fronty? Nawet na więcej!"
Przerzuciłam kilka stron i zaczęłam czytać.
"Nowa choreografka słynnego boysbandu, Luna (nazwisko i wiek nieznany) była widziana wczoraj z kilkoma różnymi chłopakami. Mamy zdjęcia! Pierwsze była na spacerze z Bradley'em Simpsonem (lat 19)(zdjęcie nr 1), później pojechali razem do klubu dyskotekowego 'Victoria Park' (zdjęcie nr 2), gdzie niesamowicie tańczyła z innym chłopakiem (osoba nieznana mediom)(zdjęcie nr 3). Niedługo potem flirtowała z Liamem Payne'em (lat 20) z One Direction (zdjęcie nr 4), a później z Zaynem Malikiem (lat 20)(zdjęcie nr 5). Mamy zdjęcia, gdy siedzi z całymi zespołami i trzema innymi dziewczynami w Loży Vipowskiej.
Nie wiadomo, jakie relacje łączą ją z chłopakami, ale się tego dowiemy! Luna jest bardzo tajemniczą osobą i nie ma żadnych zahamowań, jeśli chodzi o chłopaków. Postaramy odkryć jej tożsamość jak najszybciej!"
-Że co?! Jeden to mój szef, drugi to kolega, z którym będę studiować, trzeci to brat, a Liam to przyjaciel! A oni myślą, że kim jestem? Jakąś dziwką?! - darłam się i zaczęłam kaszleć. Znowu nie mogłam nabrać powietrza i cały czas krztusiłam się. Próbowałam włożyć inhalator do ust, lecz nie dałam rady. Nagle drzwi windy otworzyły się i do środka wbiegli ratownicy medyczni. Kazali wszystkim się odsunąć i przełożyli mnie na noszach. Jeden z nich na twarz nałożył mi maskę tlenową i to było ostatnie, co pamiętam.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Rozdział króciutki, ale postanowiłam dzisiaj dodać. Sorki za błędy. Następny będzie w czwartek. Duuuużo dłuższy :)
Dziękuję za komentarze i pozdrawiam
Luna :D
-Wszystko okey? - zapytał łagodnym głosem, nadal mnie trzymając.
-Tak, dzięki. Możesz mnie postawić. Po prostu przyłożyłam w ścianę i się przewróciłam. - uśmiechnęłam się. - Puść mnie, jestem ciężka.
-Dobrze wiesz, że jesteś lekka jak piórko. Pozwól, że zaniosę cie na śniadanie. - przycisnął mnie do siebie i mogłam usłyszeć szybkie bicie jego serca. Mogłam się założyć, że moje biło jeszcze szybciej. Skierował się w stronę kuchni i posadził mnie na krześle przy wyspie na środku kuchni. Po chwili przede mną pojawił się talerz pełen naleśników i słoik z nutellą. Naprzeciwko mnie usiadł Liam ze swoją porcją. Dopiero wtedy spostrzegłam, że byliśmy sami.
-Gdzie reszta?
-Zayn i Alison pojechali po jakieś rzeczy dla nas, bo Zayn powiedział, że albo ty się do nas wprowadzisz na tydzień albo my zamieszkamy tu. Twój braciszek bardzo się do mnie przywiązał, jak widać. Lori poszła na zakupy z Bradem i Connorem, bo już tu byli, żeby pogadać. A Vivien odsypia. Cały czas gdzieś łaziła. Zasnęła coś po piątej.
-Niepotrzebnie was martwiłam. - jak mogłam być tak głupia i wyjąć inhalator przy nich?
-Moim zdaniem niepotrzebnie przed nimi to ukrywałaś. Więcej czasu spędziłabyś z nimi. - uśmiechnął się do mnie ciepło. Nie myśląc, zeszłam z krzesła, podeszłam do niego i wtuliłam się w jego gorące ciało. Zeskoczył ze stołka i objął mnie ramionami. Czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że z Liamem nic nie mogło mi się stać.
-Dziękuję. - wymamrotałam w sweter, który miał na sobie.
-Nie masz za co Mała. - wiedziałam, że się uśmiechał.
Staliśmy tak dłuższą chwilę, rozkoszując się ciepłem drugiej osoby. Gdy oderwaliśmy się od siebie, oboje spłonęliśmy rumieńcem. Chłopak odchrząknął nerwowo.
-Naleśniki wystygną.
-Tak. - wyszeptałam ze wzrokiem wbitym w moje bose stopy. Wróciłam na swoje miejsce i dokończyłam śniadanie. W momencie, gdy odkładałam talerz do zlewu, do mieszkania wpadła Lori z chłopakami. Rzuciła mi gazetę. Nie wiedziałam, o co chodziło. Spojrzałam na okładkę i zrobiło mi się słabo. Zaczęłam szukać inhalatora po kieszeniach, ale nie znalazłam go. Spojrzałam na Liama z przerażeniem i wyszeptałam "Mój pokój". Po czym osunęłam się na podłogę, zwijając w kłębek, usilnie próbując nabrać powietrza. Dźwięki wokół mnie się wygłuszyły i byłam skupiona na coraz dotkliwszym bólu w płucach. Coraz trudniej było zaczerpnąć choć odrobinę tlenu. Ciemność zaczęła mnie otaczać z każdej strony, lecz w ostatniej chwili poczułam na ustach plastik i usłyszałam opanowany ton głosu.
-Luna, teraz głęboko odetchnij. - jednak zaraz w głosie rozbrzmiała rozpacz. - Cholera Luna, zacznij w końcu oddychać! Nie rób mi tego Mała! Walcz! - ktoś krzyczał.
Zaciągnęłam duży haust tlenu w czystej postaci, wydzielanego przez sprzęt. Ciemne plamy zaczęły znikać sprzed oczu, aż w końcu widziałam w kolorach. Nadal oddychałam tylko dzięki inhalatorze. Zobaczyłam Payne'a wpatrującego się we mnie, który trzymał urządzenie w dłoniach. Kawałek dalej stali Connor i Lori, a za nimi szybko chodził Brad i rozmawiał przez telefon. Gdy skończył odwrócił się w stronę Liama.
-Karetka już jedzie. - oznajmił zdenerwowanym tonem, a brunet skinął mu głową. Karetka?! Zerwałam się z podłogi i ponownie bym upadła, gdyby nie chłopak. Wziął mnie po raz drugi tego dnia na ręce i zaniósł na kanapę. Położył mnie delikatnie, a ja zaraz próbowałam usiąść, lecz przytrzymał mnie w pozycji leżącej. Fuknęłam z irytacją.
-Nigdzie nie jadę. - powiedziałam wkurzona.
-Owszem tak. - wtrącił się Brad.
-Wcale nie. - nie chciałam jechać do szpitala, za dużo czasu tam spędzałam. Jeszcze ta durna gazeta. - Podajcie mi tamto dziadostwo. - posłusznie Connor podał mi czasopismo.
"Nowa choreografka The Vamps: gra na dwa fronty? Nawet na więcej!"
Przerzuciłam kilka stron i zaczęłam czytać.
"Nowa choreografka słynnego boysbandu, Luna (nazwisko i wiek nieznany) była widziana wczoraj z kilkoma różnymi chłopakami. Mamy zdjęcia! Pierwsze była na spacerze z Bradley'em Simpsonem (lat 19)(zdjęcie nr 1), później pojechali razem do klubu dyskotekowego 'Victoria Park' (zdjęcie nr 2), gdzie niesamowicie tańczyła z innym chłopakiem (osoba nieznana mediom)(zdjęcie nr 3). Niedługo potem flirtowała z Liamem Payne'em (lat 20) z One Direction (zdjęcie nr 4), a później z Zaynem Malikiem (lat 20)(zdjęcie nr 5). Mamy zdjęcia, gdy siedzi z całymi zespołami i trzema innymi dziewczynami w Loży Vipowskiej.
Nie wiadomo, jakie relacje łączą ją z chłopakami, ale się tego dowiemy! Luna jest bardzo tajemniczą osobą i nie ma żadnych zahamowań, jeśli chodzi o chłopaków. Postaramy odkryć jej tożsamość jak najszybciej!"
-Że co?! Jeden to mój szef, drugi to kolega, z którym będę studiować, trzeci to brat, a Liam to przyjaciel! A oni myślą, że kim jestem? Jakąś dziwką?! - darłam się i zaczęłam kaszleć. Znowu nie mogłam nabrać powietrza i cały czas krztusiłam się. Próbowałam włożyć inhalator do ust, lecz nie dałam rady. Nagle drzwi windy otworzyły się i do środka wbiegli ratownicy medyczni. Kazali wszystkim się odsunąć i przełożyli mnie na noszach. Jeden z nich na twarz nałożył mi maskę tlenową i to było ostatnie, co pamiętam.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Rozdział króciutki, ale postanowiłam dzisiaj dodać. Sorki za błędy. Następny będzie w czwartek. Duuuużo dłuższy :)
Dziękuję za komentarze i pozdrawiam
Luna :D
Mhm. Super. Ta... Te gazety i portale plotkarskie to szmatławce. XD
OdpowiedzUsuńHuhu. Nienawidze 1D a jednak czytam opowiadania o nich. xD Moja zryta logika... Ta...
UsuńNie ubóstwiam ich, a pisze o nich opowiadanie.... Kto ma zrytą psychikę?? xD
UsuńNo hej ;) Więc zacznę od początku;3
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga przez przypadek. Nie czytam blogów o 1D ale ten od razu mi się spodobał. Inne są takie... takie..same. A ten różni się.
Historia Luny naprawdę jest ciekawa. Aż ciśnie za serce ;c
Mam nadzieję, że uda się wyleczyć jej chorobę ;)
Mam pytanie czy nie dałoby się tego rozdziału trochę wcześniej ? ;)
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i życzę duuuużo weny ;3
Spróbuję coś jutro dodać, ale nic nie obiecuję, bo muszę pewną bardzo nieciekawą sprawę z kolegą rozwiązać :/ Chyba, że teraz zacznie padać, to rozdział może pojawi się już późnym wieczorem :D
Usuń